środa, 21 grudnia 2011

Jak czytać więcej: poradnik miłośnika książek

Czytanie dobrej książki należy do moich najbardziej ulubionych zajęć.

Powieść jest wehikułem czasu, dziurą wydrażoną przez robaki o różnych wymiarach, wyjątkową magią, która pozwala Ci się wcielić w ciała i umysły fascynujących osobowości; transportowcem, dzięki któremu możesz przemierzyć świat; przyprawiającą o zawrót głowy wyprawą w świat miłości, śmierci, seksu, podejrzanych przestępców, baśniowych krain; twórcą nowych, najlepszych przyjaciół.

Wszystko w jednym.

Czytam, ponieważ kocham to doświadczenie, ponieważ to potężny nauczyciel życia, ponieważ mnie odmienia.

Nie jestem największym pożeraczem książek na świecie, ale czytam codziennie i z pasją.

Wielu ludzi twierdzi, że chce czytać więcej, ale nie wie jak zacząć.

Przeczytaj to. Powinno pomóc.

  1. Nie czytaj z obowiązku - czytaj dla przyjemności. Znajdź książki o pasjonujących historiach, o osobistościach, które Cię fascynują, o nowych światach, które chciałbyś odwiedzić. Zapomnij o klasyce, chyba że odpowiada tej recepcie.
  2. Wykombinuj trochę czasu. Nie przeznaczamy więcej czasu na czytanie głównie dlatego, że zbyt dużo pracujemy, zapychamy nasz harmonogram zajęć, cały czas ślęczymy na Internecie (tam też co prawda można znaleźć dobrą lekturę, ale Internet może wyssać z nas bezgranicznie całą uwagę) i oglądamy zbyt dużo telewizji. Wybierz porę i przeznacz ją na czytanie. Jeśli trudno Ci znaleźć wolną chwilę zacznij od zaledwie dziesięciu minut - nawet te dziesięć minut to już coś! Spróbuj czytać dwadzieścia lub trzydzieści minut jeśli jesteś w stanie wykluczyć kilka rzeczy z Twojego harmonogramu.
  3. Nie rób nic tylko czytaj. Pozbądź się wszystkiego, co mogłoby Cię rozproszyć. Poszukaj cichego, spokojnego miejsca. Jesteś tylko Ty i Twoja książka. Miej na uwadze inne rzeczy ale pozbądź się chęci ich wykonywania na rzecz czytania. Jeśli musisz juz coś zrobić, zrób sobię herbatę.
  4. Pokochaj to. Nie robisz tego, żeby siebie udoskonalić. Robisz to dla przyjemności. Czytanie jest magiczne, a magia zmieni wszystko inne w Twoim życiu. Pokochaj to doświadczenie, każdego dnia będziesz go oczekiwał z niecierpliwością.
  5. Przemień czytanie w rozrywkę towarzyską. Znajdź przyjaciół, którzy kochają czytać, lub znajdź ich w sieci. W Internecie istnieje świat czytelników, którzy z przyjemnością polecą kilka pozycji i porozmawiają o książkach, które czytają. Sprawdź także Klub Książki. Czytanie odbywa się w samotności, ale również jest aktywnością społeczną.
  6. Wejdź w nawyk. Znajdź motywację w Twojej codziennej rutynie i czytaj konsekwentnie dokładnie po tym jak ta motywacja się pojawi, nawet jeśli miałbyś poświęcić temu od 5 do 10 minut. Im bardziej konsekwentny będziesz, tym dłużej to potrwa i wejdziesz w silniejszy nawyk.
  7. Nie rób z tego obowiązku. Nie traktuj tego jak kolejną rzecz do odhaczenia na Twojej liście lub harmonogramie. To nie jest część Twojego planu o samodoskonaleniu. To jest cześć Twojego planu na to jak nadać życiu więcej pikanterii.
  8. Porzuć książkę, jeśli jest nudna. Czytanie nie jest czymś co robisz, bo jest ono dla Ciebie dobre - to nie jest jak przyjmowanie witamin. Czytasz, bo sprawia Ci to radość, więc jeśli z książki nie czerpeiesz radości, odłóż ją. Przeczytaj przynajmniej jeden rozdział, ale jeśli się do niego nie przekonasz, przejdź do następnego.
  9. Odkryj niezwykłe książki. Rozmawiam z ludźmi, którzy pałają miłością do książek i czytam recenzje lub zwyczajnie penetruje staromodne księgarnie. Wspieranie lokalnych księgarni to świetna sprawa i niesamowita zabawa. Biblioteki również należą do wyjątkowych miejsc, które nie są w pełni używane - zapisz się jeszcze dziś.
  10. Nie przejmuj się tempem. Szybkie czytanie sprawdza się w przypadku niektórych osób, ale powolne czytanie również jest świetne. Liczba książek i tempo czytania w ogóle nie grają roli. To nie jest wyścig. Czytasz, by czerpać radość z książek, więc się nie spiesz. To tak jakby dobre jedzenie lub dobry sex sprawiały Ci satysfakcję: lepiej się nimi delektować, niż je pośpiesznie wykonywać.

Kilka rekomendacji.

środa, 14 grudnia 2011

Udoskonal każdy moment

Jestem wielkim orędownikiem spowalniania, upraszczania, robienia mniej i bycia mniej zajętym... ale co wtedy, gdy nie możesz się do tego dostosować?

Co wtedy, gdy nie możesz żyć na zwolnionych obrotach - jesteś skazany na życie w nieszczęściu i lęku?

Nie. Podzielę się z Tobą bardzo prostym narzędziem, które może odmienić Twoje życie. Stosowłem je przez ostatnie parę miesięcy i daję gwarancję, że świetnie się sprawdza.

Ta jedna niepozorna metoda pomoże Ci:

  • Być bardziej obecnym - tak, by życie nie umykało bez niezauważenia.
  • Czerpać radość z każdej wykonywanej coraz częściej czynności w taki sposób, by życie stawało się lepsze.
  • Poczuć się bardziej zrelaksowanym a każdy dzień będzie taki jak na wakacjach.
  • Przygotować Cię na to, byś uporał się ze wszystkim, co stanie Ci na drodze.

Nieźle jak na dość niepozorną metodę. Zabierzmy się do dzieła!

Zajęty a zrelaksowany

Zazwyczaj mamy dwa różne tryby życia. Ten zajęty, który nam towarzyszy na co dzień i ten zrelaksowany, wtedy gdy dysponujemy luźnym czasem: wakacje, dzień na plaży, wejściówka do spa, czas spędzony w parku z dziećmi.

Zrelaksowany tryb to ten, podczas którego prawdopodobnie myślimy mniej, a czujemy więcej. Zanurzamy się w słońcu, w dźwiękach, w doznaniach. To jest jak dziecinny czas, ponieważ jest to tryb, z którego dzieci korzystają maksymalnie. Dokładamy wszelkich starań, by nie wychowywać dzieci na dziecinne istoty, ale tak, by stały się dobrymi pracownikami kiedy dorosną i będą pracować dla korporacyjnych gigantów.

Takim oto sposobem dorastamy, by prosperować w zajętym trybie przez większość tygodnia, a jeśli mamy szczęście należy nam się jeden lub dwa dni, może tylko godzina lub dwie zrelaksowanego stylu. Kiedy wciąga nas internet, mówimy o mniej zrelaksowanym trybie, gdyż Internet zamyka nas w naszych myślach i zapominamy o świecie fizycznym, który nas otacza.

Jak możemy to zmienić? Jak możemy przywrócić do naszego codziennego życia dziecinny, zrelaksowany, sensualny styl, nie tylko podczas przerw, medytacji/ yogi czy wakacji?

Nie jest to takie trudne, gdy poćwiczysz.

Stan Zen.

Kiedy jesteśmy w zrelaksowanym trybie, zwracamy uwagę na powiew wiatru i promienie słońca, odgłosy wody i śmiechu, urzekające kolory natury, uśmiechy wokół nas, trawę i piasek pomiędzy palcami stóp. Czujemy zamiast myśleć. Doznania naszych ciał wędrują do naszych umysłów i sprawiają, że czujemy się zrelaksowani, szczęśliwi.

Możemy się ponownie nauczyć tego stylu praktykując go. Zrób to teraz. Czytasz ekran komputera lub wyświetlacz telefonu komórkowego, więc Twoje myśli są w świecie internetu... ale Twoje ciało jest w świecie rzeczywistym. Jeśli siedzisz, Twoje pośladki czują krzesło. Twoje plecy mogą być trochę przygarbione. Twoje palce spoczywają na klawiaturze lub na myszy. Czy powietrze wokół Ciebie jest ciepłe czy chłodne? Czy są dźwięki, które możesz zauważyć? Czy Twoja szczęka jest zaciśnięta? Zwróć uwagę na to, że oddychasz.

Kiedy skoncentrujesz się na fizycznych doznaniach, wejdziesz w zrelaksowany, a nie myślący tryb. Nie znaczy to, że jesteś całkowicie zrelaksowany, ale że Twój stan umysłu jest taki sam, jak podczas relaksu, yogi, plażowania czy też niedzielnego wylegiwania się w łóżku.

W momencie kiedy nauczysz się go praktykować, możesz go wykonywać w każdej chwili. Ściślej mówiąc, cały czas.

Jeśli bierzesz prysznic, czuj wodę spływającą po Tobie, zanurz się w temperaturze i dźwiękach sączącej się wody. Jeśli jesz, kosztuj każdy mały kąsek jedzenia, poczuj jego zapach i konzystencję w Twoich ustach, czuj ruch Twojej ręki sięgającej Twoich ust.

Stosuj tę zasadę podczas pracy, rozmowy przez telefon, gdy odpowiadasz na emaile albo idziesz lub jedziesz na spotkanie, zwracąjąc uwagę na doznania na Twojej skórze, otaczające Ciebie kolory, dźwięki ludzkości, Twój wydech, który się z Ciebie wydobywa i Twój wdech, który w Ciebie wchodzi. Wykonuj ją w domu gdy się zajmujesz obowiązkami domowymi lub przygotowujesz jedzenie, albo sprzątasz lub przygotowujesz się do pracy. Rób tak przez cały dzień, a będziesz w stanie nieustannego relaksu i zadowolenia.

Odmieni ona wszystko, co robisz, jeśli tylko ją zastosujesz. Zamieni zabieganie w bycie obecnym, pośpiech w zadowolenie.

Będziesz żył, zamiast to ignorować.

środa, 30 listopada 2011

Jak stworzyć minimalistyczny dom

Nie mogę stwierdzić, że mój dom jest w pełni minimalistyczny, ale z pewnością nie jest zagracony, i większość ludzi, których znam nazywa go całkiem minimalistycznym domem.

Jeden z moich ostatnich gości ujrzał moją kuchnię i skomentował - „Nigdy nie widziałem czystszej kuchni, bez tylu niepotrzebnych rzeczy!” Cóż, robię co w mojej mocy by utrzymać ją w czystości, ale najważniejsze to usuwać niepotrzebne szpargały.

Na przykład, na podłodze mojej kuchni/jadalni jest tylko kilka najważniejszych rzeczy: stół jadalny (pozbawiony wszystkiego, co niepotrzebne), krzesła, stołki, wysokie krzesła i stołki dla dzieci. Na blatach stoi tylko toster, ekspres do kawy i mikrofalówka.

Czy ten typ minimalistycznego domu pozbawiony jest charakteru, zabawy i życia? Niektórzy mogą tak pomyśleć, ale czerpię dziwną satysfakcję i spełnienie rozglądając się i widząc dom bez bałaganu. To sprawia, że czuję się spokojnie, niczym nie ograniczony, po prostu miło.

Korzyści minimalistycznego domu

Mógłbym o tym przez chwilę prawić, ale pozwólcie, że wymienię tylko kilka najważniejszych plusów:

  1. Mniej stresujący. Bałagan jest formą wizualnego rozproszenia, i wszystko w zasięgu naszego wzroku choć trochę przyciąga naszą uwagę. Im mniej bałaganu, tym mniej stresu wzrokowego odczuwamy. Minimalistyczny dom jest uspokajający.
  2. Bardziej atrakcyjny. Pomyśl o zdjęciach domów, które są zagracone, i o zdjęciach domów minimalistycznych. Te, z prawie niczym w środku oprócz pięknych mebli, kilku ładnych dzieł sztuki, i z bardzo małą ilością dekoracji, przemawiają najbardziej do większości z nas. Możesz uczynić swój dom atrakcyjniejszym, jeśli postarasz się by wyglądał minimalistycznie.
  3. Łatwiejszy do posprzątania. To bardzo trudne posprzątać całą stertę rzeczy, albo zmieść czy odkurzyć stos mebli. Im więcej rzeczy posiadasz, tym częściej musisz je sprzątać. Pomyśl, jak łatwo jest posprzątać pusty pokój w porównaniu z pięćdziesięcioma przedmiotami w środku. To oczywiście skrajny przykład, tak samo nie radziłbym posiadania całkiem pustego pokoju, ale to tylko dobrze ilustruje różnicę.

Jak wygląda minimalistyczny dom

To oczywiście zależy od smaku i jak bardzo minimalistycznym chcesz zostać. Jestem minimalistą, ale bez przesady. Tu jest kilka cech charakterystycznych domu minimalistycznego:

  • Minimalistyczne umeblowanie. Minimalistyczny pokój zawierałby kilka najważniejszych mebli. Pokój dzienny, na przykład, mógłby mieć tylko kanapę, krzesło albo sofę dla dwojga, stolik na kawę, minimalistyczną szafkę (bez rzędu niekończących się półek), telewizor, kilka lamp. Mógłby mieć nawet mniej (na przykład kanapę, krzesła, stolik na kawę). Sypialnia mogłaby mieć proste łóżko (albo po prostu materac), komodę i może szafkę nocną lub półkę z książkami.
  • Czyste przestrzenie. W minimalistycznym domu, płaskie powierzchnie są czyste, może z wyjątkiem jednej, dwóch dekoracji (zobacz następny punkt). Nie ma na nich na pewno mnóstwa bibelotów, a na pewno nie stosów książek i papierów lub innych przedmiotów.
  • Delikatne dekoracje. Dom pozbawiony jakichkolwiek przedmiotów mógłby być odrobinę nudny, mimo wszystko. Zamiast stolika na kawę bez żadnego elementu dekoracyjnego, możesz na przykład postawić prosty wazonik z kilkoma kwiatami. Na czystym biurku może stać rodzinna fotografia. Zamiast kompletnie czystej ściany możesz na niej zawiesić kunsztowne dzieło sztuki (ja zawieszam dzieła mojego ojca, który jest wspaniałym artystą).
  • Jakość zamiast ilości. Zamiast gromadzenia mnóstwa rzeczy w swoim domu, minimalista wybrałby tylko kilka naprawdę potrzebnych rzeczy, które kocha i których często używa. Naprawdę ładny stolik, na przykład, jest lepszy niż pięć mebli ze sklejki.
  • Przykłady. Fotografia na samej górze postu jest dobrym przykładem domu minimalistycznego (to nie mój dom, chociaż chciałbym żeby nim był).

Jak stworzyć minimalistyczny dom

Tak naprawdę nie ma żadnych wskazówek jak go takim uczynić, oprócz zmiany sposobu myślenia i gonienia ideałów przedstawionych wyżej. Jest jednak kilka rad, których udzieliłbym każdemu, kto stara się osiągnąć minimalizm:

  1. Jeden pokój naraz. Jeśli się nie przeprowadzasz, bardzo trudno jest uprościć cały dom naraz. Skup się na jednym pokoju, i niech stanie się on Twoją oazą spokoju. Użyj go jako inspiracji do uproszczenia następnego pokoju, a potem następnego. A potem zrób to na zewnątrz!
  2. Zacznij od mebli. Największymi rzeczami w jakimkolwiek pokoju są zawsze meble, więc zawsze powinieneś zaczynać upraszczanie od spojrzenia na meble. Im mniej mebli, tym lepiej (w granicach rozsądku, oczywiście). Pomyśl, które z mebli mogą zostać usunięte bez ograniczania komfortu i wygody życia. Ogranicz się do kilku prostych mebli o jednolitych, stonowanych kolorach.
  3. Tylko najważniejsze. Patrząc na meble lub cokolwiek w Twoim pokoju, zapytaj siebie czy ten przedmiot jest naprawdę potrzebny. Jeśli możesz się bez niego obyć, wyrzuć go. Spróbuj ograniczyć wyposażenie pokoju do najważniejszych przedmiotów - zawsze możesz dodać kilka wybranych przedmiotów ponad te najważniejsze.
  4. Oczyść podłogi. Z wyjątkiem mebli, nic nie powinno stać na Twojej podłodze. Nic nie powinno jej zagracać, nic nie powinno być na niej zgromadzone, przetrzymywane. Jeśli ograniczyłeś już meble do najważniejszych, uprzątnij z niej wszystko inne - oddaj na cele charytatywne, wyrzuć, albo znajdź na nie miejsce poza Twoim wzrokiem.
  5. Uprzątnij powierzchnie. Zrób to samo z płaskimi powierzchniami. Nic na nich nie miej, oprócz jednej, dwóch prostych dekoracji (zobacz radę nr 9 poniżej). Oddaj na cele charytatywne, wyrzuć lub znajdź miejsce poza zasięgiem Twojego wzroku. To sprawi, że wszystko wyda się bardziej minimalistyczne.
  6. Uprzątnij ściany. Niektórzy ludzie wieszają prawie wszystko na ich ścianach. Minimalista tego by nie zrobił. Zostaw na ścianie tylko jedno, dwa dzieła sztuki (zobacz radę 8 poniżej).
  7. Przechowuj rzeczy poza wzrokiem. Wspomniałem o tym w radach powyżej, ale powinieneś przechowywać wszystko poza Twoim wzrokiem, w szufladach i komodach. Na półkach na książki możesz położyć książki, płyty DVD lub CD, ale nie powinno na nich być niczego więcej oprócz kilku prostych dekoracji (nie całych kolekcji rzeczy).
  8. Oczyszczaj. Jeśli oczyszczasz płaskie powierzchnie i podłogę, i przechowujesz rzeczy w komodach i szafkach, prawdopodobnie zapragniesz oczyścić je także. Możesz to zrobić później jeśli chcesz.
  9. Prosta sztuka. By zapobiec nudzie w pokoju, możesz powiesić prosty obraz, rysunek, lub fotografię, w ramie, stonowaną, o jednolitych barwach, jeśli chcesz na każdej ze ścian. Jeśli możesz pozostaw kilka ścian pustych.
  10. Proste dekoracje. Jak wspominałem powyżej, jedna lub dwie proste dekoracje mogą służyć jako akcenty w minimalistycznym pokoju. Wazon z kwiatami alb mała roślina doniczkowa to dwa najczęstsze przykłady. Jeśli reszta pokoju jest w stonowanych kolorach, Twoje akcenty mogą wykorzystać jaśniejsze kolory (takie jak czerwony albo żółty) by przykuć uwagę i dodać pokojowi energii.
  11. Proste obramowanie okien. Same okna, lub proste zasłony w jednolitych barwach, albo drewniane żaluzje są dobre. Za dużo ornamentów wokół okna to przesada.
  12. Stonowane barwy. Jak wspomniałem w radzie nr 9 powyżej, możesz mieć akcent jasnej barwy w pokoju, ale większość powinna być utrzymana w stonowanych barwach - biały to klasyczny minimalistyczny kolor, ale którykolwiek kolor, który nie męczy oka jest dobry (przychodzą mi na myśl kolory ziemi, jak błękity, brązy, jasne brązy, zielenie).
  13. Sprawdź i eliminuj. Kiedy już uprościsz pokój, na pewno możesz zrobić więcej. Daj mu kilka dni, potem spójrz na wszystko świeżym okiem. Co możesz wyeliminować? Wyrzucić spoza zasięgu wzroku? Co jest niepotrzebne? Możesz wracać do każdego z pokoi kilka razy na miesiąc, i czasem odkryjesz, że możesz uprościć więcej.
  14. Miejsce na wszystko. Wspominałem o tym w innych postach, ale w minimalistycznym domu, to ważne aby znaleźć miejsce na wszystko, i pamiętać, gdzie są te miejsca. Gdzie jest blender? Znajdź dla niego miejsce i trzymaj się go. Staraj się znajdować logiczne miejsca, przy których używasz określonej rzeczy, by usprawnić rzeczy, ale najważniejsze to znaleźć miejsce.
  15. Usiądź, zrelaksuj się i ciesz się. Kiedy uprościsz pokój, daj sobie chwilę by popatrzeć i ciesz się tym. To tak uspokajające i zadowalające. To nagroda za ciężką pracę. Och. Jak dobrze!

środa, 23 listopada 2011

Powolny start

Nota edytorska: jest to gościnny wpis Dave'a Ursillo.

Czy istnieje choć jedna oznaka tego, że lepiej żyć w zwolnionym tempie, że wśród całego tego zgiełku zapracowania, pośpiechu, by wykonać zadania i osiągnąć cele, jest jeden wyścig, którego nikt nie chce pierwszy ukończyć: wyścig życia.

Nasza kultura jest trochę przesiąknięta wyścigiem - nie wyścigiem w sensie sportu lub zwyczajnym współzawodnictwem, ale brnięciem przez wiele aspektów naszego życia, po to, by zaspokoić produktywność.

Kiedy już zrealizujemy rozwlekłą listę rzeczy do zrobienia będziemy czuć się spełnieni.

Ale "produktywność" jest złudna.

Kiedy wspominam dni spędzone na uniwersytecie, przypominają mi się studenci, którzy mieli bzika na punkcie nieustannej pracy, wyścigu, zmagań a nawet cierpienia, które wiązało sie z tym, że spedzą jak najwięcej czasu, w miarę ludzkich możliwości, w bibliotece uniwersyteckiej. Nie chodzi o to, że nie mieli zajęcia lub nie wywiązywali się ze swoich obowiązków (wręcz przeciwnie).

Zdałem sobie sprawę z tego, że to był wręcz maniakalny przymus, który po prostu spoczywał w ich rękach - jak gdyby podświadomie umacniał ich w przekonaniu, aby byli "produktywni" i realizowali ogólnie przyjętą zasadę naszej kultury, która głosiła, że: "jeśli nie pracujesz bez przerwy, zostajesz w tyle".

Czy robisz to samo?

Poza murami uniwersyteckimi, jako osoby dorosłe nadal jesteśmy w dużym stopniu opętani tym, że życie w ciągłym stanie bezlitosnej pracy jest czymś dobrym.

Ta obsesja jest dyskretną, podświadomą i subtelną częścią kultury, którą z natury rozumiemy jako członkowie naszego społeczeństwa.

Tym oto sposobem spędzamy znaczną część naszego życia niezmordowanie dążąc do wyznaczonego celu pod przykrywką "produktywności", by tylko się przekonać o tym, że nie dobiegamy do mety.

Wkrótce zapomnimy o tym, że życie samo w sobie to doświadczenie podróży - nie wyścig do końca.

Biorąc pod uwagę, że potrzeba wielu czynników, by przedłużyć długość naszych egzystencjii i zwiększyć ich jakość, czy nie byłoby logiczniej dzień w dzień zwolnić i uciec od bezsensownego mentalnego "wyścigu"?

Zacznij zwalniać

Czuję się taką samą ofiarą mentalnego "wyścigu" jak każdy z nas. Ale odkryłem, że spokój i jakość moich dni są w dużym stopniu podyktowane przez to jak zaczynam swoje dni każdego ranka.

Kiedy sie budzę, część mnie czuje się maniakalnie zobowiązana do tego, żeby "wbić się" w wir pracy i listę rzeczy do zrobienia. Pisząc i publikując niedawno swoją pierwszą ksiażkę, ostatnimi rankami mój mentalny "wyścig" przybierał formy niepokoju fizycznego, skrócenia oddechu i napięcia.

Jednakże, każdego poranka dążę do tego, by stłumić te uczucia przez powolny start.

  • Idę pobiegać albo spędzam czas na łonie natury.
  • Ćwiczę przez godzinę powolną yogę.
  • Ćwiczę świadome oddychanie wykonując tai chi lub quigong.
  • Czytam rozdział lub dwa z dobrej książki.

W powolnym starcie nie chodzi o to, co robisz, ale o to, by zacząć każdy dzień w harmonii z własnym sobą, w cierpliwości i zadowoleniu.

Nie zrozum mnie źle: powolny start może być bolesną kwestią podczas porannych chwil.

Narzucony przez nas wymóg nieustannej pracy, zmagań i wyścigu są jak druzgocący nałóg - i wszystko, czego chcemy, by stłumić te podświadome zmory w naszych umysłach, które mówią nam, że powolność, spokój i zwyczajny [byt] są złe.

Jednakże, każdego poranka kiedy postanawiam "zacząć powolnie", coś niezwykłego się wydarza.

Jestem spokojny, zrelaksowany i zrównoważony w ciągu dnia. Każda chwila wydaje się prezentem, a nie tylko "okazją" do tego, by osiągać cele lub wykonywać zadania - jakby piasek w klepsydrze, który musi być skonsumowany przez "wyścig".

Kiedy zaczynam powoli, jestem w naturalny sposób bardziej produktywny i czuję się spełniony pod koniec dnia.

Jak zaczynać powoli?

Oto co możesz zrobić, żeby rozpocząć Twoje dni w powolny sposób:

  • Sporządź listę 5 czynności, hobby lub przyzwyczajeń.
  • Wybierz te czynności, które są pozytywne, konstruktywne i/albo dobre dla zdrowia.
  • Wykonaj jedną w każdy dzień przyszłego tygodnia.
  • Wstań z łóżka lub kładź się spać wcześniej by się upewnić, że masz mnóstwo czasu i energi, by doswiadczyć każdą chwilę.
  • Pamiętaj o cierpliwości, spokoju i ciszy kiedy "zaczynasz powoli" każdego poaranka.

Powolny start nadaje każdemu dniu, zgodnie z naturalną wewnętrzną równowagą, znaczący spokój, który leży u podstaw naszej ludzkiej natury i zaprzecza maniakalnemu uzależnieniu od wyścigu.

Życie samo w sobie to nie wyścig. Nie wygrywa ten, kto go pierwszy ukończy. Wszyscy dążymy do tego, by żyć jak najdłużej.

Kiedy spróbujemy "zaczynać powoli" każdego ranka, będziemy pamiętać o tym, by poświęcić się podróży, którą jest samo życie - a nie wyścigowi, żeby dotrzec do końca.

czwartek, 17 listopada 2011

Jak pozbyć się bałaganu

Do najważniejszych rzeczy, które przynoszą mi spokój, zaliczam porządek i prostotę wystroju w moim domu. Czuję spokój i radość, kiedy budzę się rano i wchodzę do pokoju dziennego, który jest wysprzątany i urządzony w minimalistycznym stylu, tak że po kątach nie leżą niepotrzebne rupiecie.

I na odwrót, kiedy wchodzę do pokoju zawalonego zabawkami, książkami i innymi zbędnymi przedmiotami, chaos w otoczeniu wzbudza niespokojne myśli.

Jestem zwolennikiem prostoty i porządku już od iluś tam lat (8 albo 9) i nie brak mi wprawy, jednak zauważyłem, że w tym przedsięwzięciu istotna jest regularność.

Poniżej przedstawiam moje najlepsze wskazówki dla każdego, kto chce się pozbyć bałaganu:

  • Wyznacz sobie na sprzątanie krótkie przedziały czasowe. Przeznacz 15 minut dziennie na odgracenie jednej półki, a kiedy ją uprzątniesz lub kiedy upłynie wyznaczony kwadrans, świętuj zwycięstwo. Następnego dnia przeznacz 15 minut na uprzątnięcie kolejnej półki. Wysprzątanie całego pokoju na raz może wydać się przytłaczającym zadaniem, co rodzi pokusę odwlekania go w nieskończoność. Jeżeli dopada cię taka pokusa, po prostu zabierz się za to krok po kroku.
  • Zarezerwuj sobie kilka godzin na sprzątanie. Ta rada może się wydawać sprzeczna z poprzednią... i rzeczywiście jest sprzeczna. To po prostu inna strategia; według mnie, będzie najlepiej, jeśli wybierzesz metodę skuteczną w Twojej sytuacji. W moim przypadku czasami sprawdza się poświęcenie części albo nawet całego sobotniego poranka na wysprzątanie jednego wybranego pomieszczenia. Robię to za jednym zamachem i kiedy skończę, czuję się świetnie.
  • Wyjmij wszystko na raz z półki czy szuflady. Niezależnie od tego, którą z powyższych strategii obierzesz, powinieneś skupić się na jednej szufladzie lub półce i wyjąć z niej całą zawartość. Następnie umyj tę szufladę lub półkę. Potem posortuj wyjęte przedmioty (zob. kolejna wskazówka) i odłóż z powrotem tylko te rzeczy, które chcesz zachować. Na koniec zabierz się za kolejną półkę lub szufladę.
  • Posortuj stos sprzątanych rzeczy, jedną po drugiej, decydując o ich losie bez zbędnego zwlekania. Miej pod ręką worek na śmieci i pudło na rzeczy do oddania. Po wyjęciu wszystkiego z szuflady lub półki, posortuj wyjęte rzeczy, jedna za drugą. Weź jedną rzecz i podejmij decyzję: do śmieci, do oddania, czy zachować. Nie odkładaj jej z powrotem! To samo zrób z każdą wyjętą rzeczą, a szybko uporasz się z zadaniem. Nie należy spędzać zbyt wiele czasu na sortowaniu ani odkładać wziętych rzeczy z powrotem do sterty wysypanej z półki lub szuflady, bo wtedy sprzątanie zajmie całe wieki. Odkładaj na bok wyłącznie te rzeczy, które chcesz zachować, i na końcu starannie je ułóż.
  • Bądź bezwzględny. Być może chomikujesz różne nieużyteczne rzeczy, lecz spójrzmy prawdzie w oczy: większość z nich nigdy ci się nie przyda. Jeśli nie używałeś czegoś przez ostatni rok, pozbądź się tego. To proste. Jeśli użyłeś jakiejś rzeczy raz albo dwa razy w ubiegłym roku, ale wiesz, że nie przyda Ci się ona w nadchodzącym roku, pozbądź się jej. Jeśli wiesz, że nikomu się już nie przyda, to ją wyrzuć, a jeśli przypuszczasz, że komuś do czegoś się jeszcze nada, oddaj ją tej osobie.
  • Papiery? Bądź bezwzględny, chyba że chodzi o ważne dokumenty. Magazyny, katalogi, przesyłki reklamowe, rachunki starsze niż jeden rok, notatki dla samego siebie, liściki od innych osób, stare materiały z pracy... wyrzuć je! Jedynym wyjątkiem niech będą dokumenty księgowe, które należy przechowywać przez określoną liczbę lat, i inne ważne dokumenty, takie jak gwarancje, świadectwa urodzenia, ślubu czy śmierci, umowy ubezpieczeniowe, testamenty itp. Każdy wie, o co chodzi. Całą resztę – wyrzuć!
  • Jeśli jest wiele takich przedmiotów, co do których nie jesteś pewien, czy się przydadzą, przygotuj pudło „może się jeszcze przyda”. Jeśli nie jesteś w stanie wyrzucić czegoś, czego być może będziesz jeszcze kiedyś potrzebował, włóż tę rzecz do opisanego pudła, zamknij je, odpowiednio oznakuj, i odłóż tam, gdzie magazynujesz rzeczy (garaż, strych, pomieszczenie gospodarcze) i gdzie nie będzie zawadzać. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że nigdy go już nie otworzysz. Jeżeli przez pół roku albo dłużej nie zajdzie potrzeba otworzenia pudła, wyciągnij je i wyrzuć lub oddaj komuś zgromadzone w nim rzeczy.
  • Utwórz system zapobiegania powstawaniu bałaganu. Nie bez powodu gromadzisz wszędzie stosy papieru oraz sterty zabawek, książek i ubrań. Dzieje się tak, ponieważ nie masz systemu układania ich na bieżąco w miejscach dla nich przeznaczonych, i pozbywania się rzeczy, których nie potrzebujesz. To temat na osobny wpis, ale należy się nad nim zastanowić przy okazji sprzątania. Idealny stan jest nieosiągalny, jednak inteligentne planowanie, w połączeniu z refleksją nad przyczynami zagracenia domu, pomoże zapobiec dalszemu powstawaniu bałaganu.
  • Świętuj swój sukces! To ogólna zasada, którą warto kierować się w życiu: zawsze uczcij swoje osiągnięcia, choćby i najdrobniejsze. Nawet, jeśli uprzątniesz tylko jedną szufladę, to wspaniale. Nie odmawiaj sobie nagrody. Otwórz tę szufladę (lub szafkę, lub inne miejsce) i podziwiaj porządek, który w niej zapanował. Weź głęboki wdech i uświadom sobie, że zrobiłeś coś dobrego. Ciesz się spokojem.

czwartek, 3 listopada 2011

Dzień z życia minimalisty

Nota edytorska: jest to gościnny wpis Joshua Millburn (The Minimalists).

Nie mam codziennej rutyny. Już jej nie potrzebuję.

Posiadam jednak przyzwyczajenia, na których skupiam się każdego dnia.

Nie interpretuj mnie źle, miałem kiedyś codzieną rutynę zanim rzuciłem swoją szesciocyfrową pracę, żeby oddać się swoim pasjom i nadać swojemu życiu większy sens. Nie trawiłem tamtej rutyny. Codziennie czułem się jak w filmie "Dzień świstaka": pobudka przy buczącym alarmie, prysznic, golenie, wkładanie garnituru i krawatu, godzina lub więcej w otępiającym korku, poddawanie się codzinnej męce e-maili i telefonów, natychmiastowych wiadomości i spotkań, powrót samochodem do domu w jeszcze bardzej otępiajacym korku, jakiś posiłek z półki w zamrażarce, poszukiwanie ucieczki na szklanym ekranie w salonie, szczotkowanie zębów, nastawianie budzika, pięć lub sześć godzin snu, to samo od nowa następnego dnia.

Tak wyglądało moje życie przez większość dni. Codziennie ta sama śpiewka: mycie, płukanie, powtórka.

I wtedy, w zeszłym roku, stwierdziłem, że to już nie było dla mnie. Dotarło do mnie, że pracowanie od 60 do 80 godzin tygodniowo na to, aby zarobić pieniądze na kolejny zbytek nie wypełniało pustki, którą czułem w środku tylko przynosiło ze sobą więcej długu, niepokoju, strachu, samotności, poczucia winy, stresu, paranoi i depresji.

W ten właśnie sposób postanowiłem powiedzieć nie rutynie. Albo raczej zamieniłem swoją rutynę na lepsze przyzwyczajenia.

To nie stało się nagle. W przeciągu kilku lat zredukowałem swój dobytek, nabrałem formy, spłaciłem długi, pozbyłem się telewizora, zlikwidowałem internet w domu, opuściłem korporacyjną Amerykę, zacząłem oddawać się swoim pasjom, przestałem kupować dziadostwo i zacząłem nadawać swojemu życiu sens, życiu opierającym się na rozwoju i ofiarowywaniu. Podczas tego osobistego rozwoju nabyłem nowych nawyków, które kocham; nawyków, których z niecierpliwością oczekuję każdego dnia, przyzwyczajeń, które sprawiają, że jestem szczęśliwy: ćwiczenia, pisanie, czytanie, nawiązywanie nowych znajomości z ludźmi i zacieśnienie obecnych przyjaźni.

Również pracuję nad rozwojem nawyku dawania. Wierzę, że dawanie stanowi nieodłączną część naszej egzystencji - nie czujemy się w pełni spełnieni dopóki nie wesprzemy innych w jakimś sensownym celu. Przeznaczanie czasu na pomoc społeczną, lokalne bary mleczne i inne społeczne organizacje było punktem wyjścia na mojej drodze do rozwinięcia tego nawyku. Również sprawia mi przyjemność oddziaływanie na czytelników na naszej stronie internetowej i inspirowanie ich do zmiany stylu życia, tak jak Leo i Zen Habits zainspirowali mnie do zmiany mojego.

Wielu czytelników pyta mnie o to jak teraz wygląda mój typowy dzień podczas gdy nie jestem już dłużej podporządkowany niepotrzebnej rutynie. Moja odpowiedź jest zawsze taka sama: każdy dzień jest jak czysta strona, chociaż są przyzwyczajenia, którym się codziennie podporządkowuję.

Zademonstruję Wam jako przykład ostatni czwartek; oto w jaki sposób cieszyłem się dniem:

Obudziłem się o 4:50 nad ranem bez pomocy budzika, podekscytowany i wypoczęty. Ostatnimi dniami budzę się wtedy, kiedy moje ciało podpowiada mi, że jestem wypoczęty. Ale nie ma rutyny.

Zjadłem banana, wypiłem filiżankę kawy, później pisałem od 5 do 11 rano. Przeważnie piszę fikcje, wolę pisać rankami kiedy jest cisza i jestem bliżej krainy marzeń. W moim pokoju, w którym piszę, jest tylko biurko, krzesło, laptop i moje zapiski - jedyne rzeczy, których potrzebuję. Nie ma telefonu, internetu, zegaru - nie ma niczego co by zakłócało spokój. Tylko ja i moje przyzwyczajenie, któremu się z przyjemnością oddaję. Każdego dnia piszę dopóki nie opuści mnie ochota. Ale nie ma rutyny.

Po poranku spędzonym na pisaniu (z przerwami tylko na pompki, wykonywanymi mniej więcej co godzinę), udałem się do pobliskiego parku i na przemian robiłem pompki i podciągnięcia w słońcu. ćwiczenie jest dla mnie ważne i sprawia mi ono codzienną radość. Ale nie ma rutyny.

Wziąłem prysznic, ubrałem się (jeansy i koszulka), udałem się do lokalnej budki z burrito i zjadłem skromny, wegetariański lunch. Jem wtedy,kiedy moje ciało podpowiada mi, że jestem głodny, bez względu na pore (nie posiadam zegarka). W niektóre dni jadam lunch w południe; w inne dni mogę jeść o 10 albo 15. Ale nie ma rutyny.

Po moim posiłku odwiedziłem mój ulubiony bar kawowy, zamówiłem ziołową herbatę, połączyłem się z internetem, żeby sprawdźić pocztę i swoje wypociny w sieci i spotkałem się ze stałymi klientami baru (również z kilkoma nieznajomymi). W mojej skrzynce emailowej bylo 37 wiadomości, co nie zrobiło na mnie wrażenia, bo sprawdzam emaile dwa lub trzy razy w tygodniu. Czasami częściej, czasami rzadziej. Ale rutyny nie ma.

Po dwóch lub trzech godzinach spedzonych na internecie, poszedlem do parku, usiadlem na lawce i czytalem powiesc podczas gdy slonce swiecilo na niebie. Niektóre dni zachecaja mnie do pozerania rozdzialu za rozdzialem, godzina po godzinie; w inne dni czytam tylko przez pól godziny. Ale nie ma rutyny.

Po kilku przeczytanych rozdziałach, idę na siłownię z moim najlepszym kolegą (i moim przyjacielem od pisania w sieci),Ryanem Nicodemusem,i czerpię satysfakcję z ćwiczeń siłowych i tych z monitorowaniem pracy serca. Zazwyczaj bywamy na siłowni cztery lub pięć razy dziennie w tygodniu. Za każdym razem przychodzimy o innej porze. Ale nie ma rutyny.

W ciągu dnia chcę mieć pewność, że dostarczyłem organizmowi odpowiednią ilość wody. Oprócz kawy i ziołowej herbaty piję tylko wodę. Zero alkoholu. Zero słodnkich napojów. Zero sody (lub napojów gazowanych, dla tych ze Środkowego ZachOdu). Każdego dnia staram się wypijać odpowiednik mojej masy ciała w uncjach wody, co nie jest łatwe - czasami więc wypijam połowę. Ale to jest w porządku, nie ma rutyny.

Posiadam samochód, ale nie użyłem go w czwartek. Nie czułem takiej potrzeby. Był piękny dzień, więc wybrałem sie na spacer (mimo, że Dayton w Ohio nie należy do najlepiej przystosowanego miejsca dla spacerowiczów na ziemi). W niektóre dni muszę jechać tam, dokąd chcę; w inne poruszam się na nogach. Ale nie ma rutyny.

Później tamtego wieczoru zjadłem przyjemną kolację i porozmawiałem z przyjacielem. Następnie udaliśmy się na lokalny koncert. Zdarza się, że W inne dni ogladnę film w teatrze indyjskim albo odwiedzę kolegę w jego domu lub spedzę czas w galerii sztuki albo przeznaczę kilka godzin mojego czasu na prace spoleczne; te wszystkie przyzwyczajenia sprawiają mi radość.

Po koncercie samotnie udałem się na kilku kilometrowy spacer aby pozbierać swoje myśli. Był piękny dzień, który nadszedł po pięknej nocy - granatowe niebo oświetlone przez ubywający księżyc w kształcie sierpa, miliony żarzących się diamentów i szansa na nowy dzień o pólnocy.

Dobra wiadomość to taka, że moje życie nie rózni się od Twojego, minus rutyna. Zgadza się, że szczegóły są inne, okoliczności są inne, ale my wszyscy mamy do dyspozycji 24 godziny na dobe. My wszyscy mamy tylko jedno życie i to życie przemija z każdym dniem. Jedyna zasadnicza różnica tkwi w decyzjach i działaniach, które podejmujemy.

środa, 26 października 2011

O czterech prawach prostoty i o tym, jak je wprowadzić w życie

"Prostota to najwyższa forma wyrafinowania." ~Leonardo da Vinci

Problem z wieloma książkami i podręcznikami na temat pozbywania się bałaganu polega na tym, że zazwyczaj one same są zbyt skomplikowane.

Potrzebujemy prostej metody.

Minęło już niemal dziesięć lat odkąd zacząłem upraszczać swoje życie i przez cały ten czas, walcząc z bałaganem, doświadczyłem wielu fal komplikacji i symplifikacji, oraz wypróbowałem dziesiątki metod upraszczania, pochodzących z dziesiątek źródeł. Było to interesujące, aczkolwiek, nikomu nie życzyłbym podobnej drogi. Pragnąc uprościć pewne aspekty życia, nie trzeba się narażać na takie pomieszanie.

Dlatego też sprowadziłem wszystkie znane mi metody do Czterech Praw Prostoty (ukłony w kierunku Johna Maeda), które można zastosować w każdej sferze życia, w rzeczy samej, do samego życia:

  1. Zbierz wszystko w jednym miejscu.
  2. Wybierz najważniejsze rzeczy.
  3. Pozbądź się reszty.
  4. Ładnie i starannie poukładaj pozostawione rzeczy.

"Życie jest naprawdę proste, upieramy się jednak, by je komplikować." ~Konfucjusz

Aby zilustrować opracowaną przeze mnie strategię, zastanówmy się przez chwilę, jak uporządkować szufladę. Przypuśćmy, że chodzi o najbardziej zagraconą szufladę w Twoim domu – zawierającą menu z restauracji zamkniętych wieki temu, instrukcje obsługi do komputerów z podstawowym systemem operacyjnym DOS, narzędzia, których nie masz pojęcia, jak używać, gumki recepturki, spinacze do papieru, pałeczki do ryżu, którymi nigdy nie będziesz jeść, pozostałości po Twojej zarzuconej pasji, to jest zabawie w pieczątki, pamiątki z tamtej wycieczki do Meksyku, o której wolałbyś jednak nie pamiętać, nie wspominając już o tym dziwacznym zapachu podobnym do woni szkolnej sali gimnastycznej.

Spędziłeś cały dzień sortując zawartość tej szuflady, ale bałagan jak był, tak jest. (Lub raczej: zamknąłeś szufladę, żeby już na niego nie patrzeć.) Zastanówmy się teraz, jak można by zastosować moją czterostopniową metodę do Twojej szuflady:

1. Zbierz. Wyjmij wszystko z szuflady i ułóż w jednym miejscu. Opróżnij szufladę do końca i ułóż całą zawartość na biurku lub stoliku. Wyjmij wszystko, do ostatniego spinacza.

2. Wybierz. Ze sterty wyjmij i odłóż do zachowania tylko te rzeczy, które lubisz i których używasz, i które są dla Ciebie ważne. Z wyjętych z szuflady rzeczy wyjmij tylko te najważniejsze. Zrób naprawdę dokładną selekcję. Ułóż ważne przedmioty obok sterty niepotrzebnych rzeczy.

3. Pozbądź się. Przejrzyj resztę przedmiotów. Przecież wiesz, że nigdy już nie będziesz potrzebował tych instrukcji obsługi. Nie bądź sentymentalny. Na tym etapie, albo wrzuć wszystko do wielkiego worka na śmieci, albo – jeśli sądzisz, że komuś mogłyby się jeszcze przydać – pomyśl nad nowym domem dla wybranych rzeczy: ofiaruj je organizacji charytatywnej albo przyjacielowi, jeśli wiesz, że mu się spodobają. I owszem, wywal te pałeczki do ryżu.

4. Poukładaj. Ważne przedmioty odłóż z powrotem, starannie je układając i zostawiając pomiędzy nimi trochę miejsca. Najpierw, rzecz jasna, umyj szufladę, a potem włóż z powrotem tę maleńką grupkę przedmiotów, które postanowiłeś zostawić, segregując je i zostawiając w środku trochę przestrzeni. Ułożenie rzeczy w pewnych odstępach sprawi wrażenie większego porządku i prostoty.

To wszystko. Teraz masz bardzo ładną, wysprzątaną szufladę, bez bałaganu i (miejmy nadzieję) bez dziwnego zapachu.

Tę prostą metodę możesz zastosować we wszystkich dziedzinach życia. Proponuję, żeby skupić się na jednym obszarze, zastosować do niego moją metodę, a następnie skupić się na kolejnym obszarze. Tak więc, jeśli zależy Ci na uproszczeniu kilku dziedzin życia, najlepiej jest skupić się na jednej z nich tygodniowo; jeśli jednak chciałbyś uprościć całe swoje życie, skupiłbym się na jednej dziedzinie co kilka dni, aż do zakończenia całego procesu.

Poniżej przedstawiam kilka przykładów zastosowania powyższej metody do innych obszarów życia:

Schowki. Przy jednej okazji, skoncentruj się na jednym zakamarku schowka, np. półce. Wyjmij wszystko z półki i połóż razem na podłodze. Wybierz ze sterty tylko naprawdę najważniejsze rzeczy, takie, które lubisz i których używasz. Resztę włóż do pudła przeznaczonego do oddania. Ważne rzeczy odstaw z powrotem na półkę, grupując je według rodzaju i zostawiając pomiędzy nimi trochę miejsca. Grupki przedmiotów możesz poukładać w odpowiednio oznaczonych pojemnikach. Możesz również wysprzątać półki niemal do czysta, pozbywając się większości rzeczy. Potem zabierz się za kolejny obszar. W miarę możliwości, nie zostawiaj niczego na podłodze schowka – pusta podłoga sprawia, że pomieszczenie wygląda ładniej i schludniej.

Twoje biurko. Uprzątnij wszystko z powierzchni swojego biurka (może za wyjątkiem komputera i telefonu). Jeśli chodzi o blat biurka, proponowałbym zostawienie na nim segregatora i jakiegoś ładnego zdjęcia albo dwóch, ale niczego poza tym. Artykuły papiernicze włóż do szuflady i posegreguj dokumenty. Resztę wyrzuć. Następnie zabierz się w podobny sposób za szuflady, jedna po drugiej, nie zapełniając ich już całkowicie. Praca w uprzątniętym otoczeniu jest o wiele przyjemniejsza. Po uporządkowaniu biurka zabierz się za ściany.

Twoje zadania w pracy. Sporządź długą listę rzeczy do zrobienia (lub może kilka długich list z różnych kategorii?) Poświęć trochę czasu na dodanie do list wszystkich zadań, jakie przyjdą Ci do głowy tak, by listy były możliwie kompletne (nada się do tego technika odciążania pamięci opisana przez Allena). Następnie wybierz tylko te zadania, które naprawdę chcesz wykonać, albo które przyniosą Ci najwięcej długoterminowych korzyści, i umieść je na oddzielnej, krótszej liście. A co z resztą rzeczy? Zastanów się, czy nie możesz ich wyeliminować, zlecić komuś innemu, a przynajmniej przesunąć na listę rzeczy do zrobienia kiedyś tam/być może, do ewentualnego uwzględnienia w przyszłości. Następnie skoncentruj się wyłącznie na krótkiej liście, próbując wybrać trzy najważniejsze rzeczy z listy do zrobienia każdego dnia.

Twoje zobowiązania. Sporządź listę swoich życiowych zobowiązań, zaczynając od pracy, a kończąc na sprawach osobistych. Na liście umieść hobby, kluby, grupy online, stowarzyszenia, zajęcia swoich dzieci, sporty, prace domowe, itd. – wszystko, co regularnie zajmuje Ci czas. Następnie wybierz tych kilka zobowiązań, które są dla Ciebie naprawdę wartościowe, dają Ci radość i długofalowe korzyści. W miarę możliwości, pozbądź się reszty. To może być trudne, ale możesz wykaraskać się ze zobowiązań, jeśli tylko powiesz ludziom, że nie masz więcej czasu. Dzięki temu będziesz poświęcał czas tylko na zobowiązania, które przynoszą Ci satysfakcję, i których podejmujesz się z przekonaniem. Zostaw sobie trochę wolnego czasu, zamiast wypełniać życie po brzegi.

Twoja garderoba. Czy naprawdę potrzebujesz 40 koszulek? Albo 40 par butów? Ile par dżinsów tak naprawdę nosisz? Po jednej szufladzie bądź półce, powykładaj wszystko na łóżko, wybierz ubrania, które naprawdę lubisz i które często nosisz, podaruj komuś resztę, i odłóż do szafy tylko te ulubione. Zostaw wokół nich trochę miejsca – nie upychaj w szafie tylu rzeczy, ile tylko się zmieści.

Pokój. Jeśli chciałbyś uprzątnąć zagracone pokoje, zacznij od mebli. Które z nich lubisz i ich używasz? Reszty się pozbądź. Następnie wyczyść wszystkie płaskie powierzchnie w pokoju, blaty, półki i stoliki. Powybieraj rzeczy, które lubisz, a resztę wyrzuć. Pozostaw blaty tak puste, jak to tylko możliwe, zostawiając na nich tylko kilka starannie wyselekcjonowanych przedmiotów. To samo zrób z szafkami i szufladami. Sprzątnij też z podłogi wszystko, co nie jest meblem, pozostawiając ją tak pustą, jak to jest możliwe.

Twoja skrzynka mejlowa. Czy masz skrzynkę mejlową pełną niepotrzebnych wiadomości? Wrzuć wszystkie swoje wiadomości do jednego folderu. Przejrzyj go, wybierając tych kilka wiadomości, które wymagają odpowiedzi – przenieś je do osobnego folderu. Pozostałe mejle usuń lub zarchiwizuj.

"Prawa kosmosu stają się prostsze, gdy prowadzimy proste życie; samotność przestaje być samotnością, ubóstwo ubóstwem, a słabość słabością." ~Henry David Thoreau

środa, 19 października 2011

Produktywność w odstawkę

Przez co najmniej kilka lat Zen Habits należał do jednych z najbardziej produktywnych blogów, udzielając porad o produktywności za symboliczną sumę (Twój czas, który poświęcasz na czytanie).

Chciałbym uważać się za kogoś, kto pomógł ludziom zbliżyć się do ich marzeń, ale na dzisiaj mam inną radę:

Wyrzuć rady o produktywności przez okno.

Większość z nich jest pełna jak najlepszych intencji, ale rada jest zła z oczywistego powodu: ma na celu zwiekszyć wydajność każdego dnia, zamiast sprawić, że Twoje dni będą lepsze.

Wyobraź sobie, że zamiast sklecenia iluś jakiś tam rzeczy zrobileś miejsce na to, co ważne. Wyobraź sobie, że pracowałeś wolniej zamiast szybciej i praca przyniosła Ci satysfakcję. Wyobraź sobie świat, w którym ludzie liczą się bardziej niż profity.

Jeśli choć jedna rzecz Ci sie w tym podoba, rzućmy okiem na kilka tradycyjnych rad o produktywności i zobaczmy dlaczego powinniśmy je po prostu odrzucić.

  1. Zorganizuj się. Brzmi dobrze, ale organizowanie się to nic innego jak przestawianie krzeseł na pokładzie Tytanika. Nie uchroni to statku przed zatonięciem. Zamiast tego uprość sprawę. Jeśli masz na biurku 5 rzeczy, nie muisz się organizować. Jeśli posiadasz szafę z tylko paroma ciuchami, nie ma potrzeby jej organizować. Jeśli w ciągu dnia masz zaplanowane 1 lub 2 spotkania, nie ma potrzeby na szczegółowy plan zajęć. Upraszczanie to dokonywanie ważnych wyborów o tym, co jest ważne, niż raczej ignorowanie tej kwestii i zwyczajnie upychanie wszystkiego w jednym dniu (i w przestrzeni) w logiczny sposób.
  2. Prowadź listę z pomysłami. Chodzi o to, że powinieneś zapisać pomysł za każdym razem, kiedy go masz. Wtedy nigdy go nie stracisz i będziesz posiadał listę pomysłów, do której zawsze będziesz moógl powrócić. Brzmi świetnie, czyż nie? Inaczej ma się rzecz w praktyce, taka lista z pomysłami nigdy nie jest zapełniona Twoimi najlepszymi pomysłami. Dzieje się tak dlatego, że gdy posiadasz naprawdę świetne pomysły, ekscytujesz się i podskakujesz i chcesz się zająć nimi od razu. Twoje najlepsze pomysły to te, których nie możesz odłożyć do jutra. W ten sposób wiesz, że to jest świetny pomysł. Pomysły, które trafiają na Twoją listę pomyslów nie są Twoimi najlepszymi pomysłami.
  3. Wyznacz sobie dużo celów. Niespełna pięć lat temu miałem długą listę celów na każdy rok i całkiem nieźle mi wychodziło ich realizowanie (zrealizowałem więcej niż 50%). Wtedy zaczłlem eksperymentować z 3ma celami na rok i byłem jeszcze bardziej skupiony. Później obrałem sobie jeden cel i to było zadziwiające, gdyż na prawde pomogło mi skupić uwagę na wszystkim, co robiłem. Teraz praktykuję zasadę bez celów i jest ona najlepsza. Odpuszczam sobie myślenie o przyszłości i koncentruję się na tym co mnie inspiruje i ekscytuje w obecnej chwili. Czuję się jeszcze bardziej spełniony, wręcz uwolniony od wszystkich tych chwil, które przeznaczałem na prowadzenie firmy (znacznie więcej, niż może Ci się wydawać) i cała moja psychiczna energia się uwalnia, żeby dokonać tego, czego właśnie pragnę w obecnej chwili. Może nie będziesz chciał ryzykować opcjii Bez Celów, ale spróbuj z jednym lub 3ma celami.
  4. Kontroluj wszystko. Jeśli chcesz coś zmienić, musisz to zmierzyć, czyż nie? Jeśli oczekujesz szybkich rezultatów, musisz pobawić się w obserwatora, chyba że są to kompletne bzdety. Po pierwsze, dlaczego potrzebujesz szybkich rezultatów? I kto powiedział, że musisz obserwować coś żeby coś zmienić? Odkryłem, że moje rezultaty są konkretniejsze i trwalsze gdy ich nie kontroluję, ale skupiam się na czerpaniu przyjemności z wykonywanej czynności. Na przyklad, gdy koncentruję się na czerpaniu przyjemności z biegania, która sprawia, że częściej chcę biegać, przemienia się ona w nawyk, który trwa znacznie dłużej. Jeśli skupię się na kontrolowaniu biegania (kilometraż, prędkość, pułap tlenowy, przerwy, etc), które odbierają calą przyjemność z czynności (bieganie) i koncentrują się na rezultatach. Jeśli jesteś zbyt skupiony na wynikach, czynność staje się wyłącznie środkiem do tego, żeby ją zakończyć. To powoduje, że czynność dostarcza mniej przyjemności i staje się na dłuższą metę krótkotrwała. Stałem się bardziej wysportowany niż kiedykolwiek przez to, że nie kontrolowałem, ale cieszyłem się czynnością. Ostatnio bardziej rozbudowałem swoją stronę, gdyż nie kontroluję na bieżąco statystyk natomiast czerpie przyjemność z pisania. Na dłuższą metę brak obserwacjii jest lepszy.
  5. Bądź produktywny, kiedy czekasz. Wielu z nas to robi-przynosisz laptop lub przenośne urządzenie lub jakieś papiery, żeby trochę popracować podczas gdy czekasz w gabinecie doktora, wydziale komunikacji, na pociąg lub w korku. Nie ma w tym nic złego, naprawdę, z wyjątkiem filozofii jaka za tym stoi: każda sekunda powinna być przeznaczona na pracę, inaczej jest stracona. Nie zgadzam się. Siedzenie w poczekalni, nic nie robienie ale siedzenie w ciszy lub oglądanie innych ludzi jest pięknym sposobem na spędzanie Twojego czasu. Czytanie powieści w pociągu lub ucinanie drzemki jest również wspaniałe. Stanie w kolejce w wydziale komunikacji lub na poczcie, podsłuchiwanie innych istot ludzkich, lub ucinanie sobie z kimś pogawędki albo po prostu zanurzanie się w głosy ludzkości jest zapewne znacznie ważniejsze od odwalania większej roboty czy czytania papierów z pracy. Życie to nie tylko praca, a produktywność to nie wszystko. Zamiast tego, zdobądź się na odrobinę bezproduktywności.
  6. Prowadź szczegółowe kontekstowe listy rzeczy, które masz do zrobienia. w 2007, gdy Zen Habits stawiało pierwsze kroki, zrobiłem dokładnie to: prowadziłem serię kontekstowych list dla domu, pracy, rozmów telefonicznych, spraw do załatwienia w przyszłości, i tak dalej. To przysporzyło mi zbyt dużo pracy, więc zamiast organizować, upraszczałem. Obecnie koncentruję się na jednej lub dwóch rzeczach, ktęre mam do zrobienia każdego dnia, a kiedy je wykonam, mój dzień uważam za spełniony. Wszystko inne co wykonuje tamtego dnia przychodzi mi z łatwością. Listy z rzeczami do zrobienia gromadzą kurz, co wydaje się być dla nich bardzo produktywnym zajęciem.
  7. Pracuj ciężko seriami z częstymi przerwami. Pracuj ciężko przez 10 minut i weź przerwę 5cio minutowa! Abo 12 i 3? Może 30 minut ciężkiej pracy i 10 minut przerwy? Dokładne numery tak naprawdę zależą od rodzaju Twojej produktywności, ale w istocie rzeczy nie powinieneś się zmuszać do czegoś, czego boisz się robić, a później iść na przerwę żeby to sobie wynagrodzić lub ulżyc sobie w tej budzącej postrach pracy. Powinieneś pracować nad tym co kochasz, tak, żebys nie mógł się tego doczekać, a udanie się na przerwę to tylko kwestia czerpania radości z czegos innego (może to być przyjemny spacer, dobra książka, przyjemna pogawędka z kolegą). Życie, w ktÓrym pracujesz ciężko w porywach, z kilkoma przerwami jest okropne. Życie, w którym zawsze robisz to, co kochasz jest sztuką.

czwartek, 6 października 2011

Bezwysiłkowe podejmowanie decyzji

Jak dokonać wyboru kiedy znajdujesz się w decydującym momencie swojego życia?

Jak się zdecydować kiedy dwie lub więcej możliwości wydają się być równie dobre?

Uczyłem się, choć nie opanowałem zasad swobodnego podejmowania decyzji. To sposób podejmowania decyzji, w którym płyniesz w nieprzerwanym strumieniu decyzji, które musimy codziennie podejmować w naszym życiu, bez zacięcia się, bez bycia sparaliżowanym przez strach. Wybieramy, płyniemy i pozwalamy by zmartwienia odeszły.

Wyzbądź się perfekcjonizmu. Nigdy nie będziemy w stanie podejmować perfekcyjnych decyzji a dążenie do tego będzie nas tylko paraliżować.

Zdobądź więcej informacji. Nie pozwól by to cię powstrzymało, ale często gdy utkniesz, dzieje się tak dlatego, że nie masz potrzebnych informacji. Jakich informacji potrzebujemy? Czy możesz je łatwo zdobyć? Jeśli możesz zdobądź je teraz, ale nie pozól by powstrzymał cie ich brak.

Próbuj i popełniaj błędy. Jeśli nie masz wystarczających informacji, a zazwyczaj tak się własnie dzieje, po prostu wybierz. Tak naprawdę to nie ma znaczenia jakiego dokonasz wyboru, po prostu zrób to i pozbądź się myśli o podjęciu idealnej decyzji. Żyj z wyborem i zobacz co się stanie. To się nazywa metoda prób i błędów i najczęściej jest najlepszym sposobem na zdobycie informacji. Próbujemy czegoś, sprawdzamy jak to się sprawdza i wtedy mamy więcej informacji umożliwiających podjęcie lepszych decyzji przyszłości. Kiedy patrzysz na to w ten sposób, decyzje stają się serią eksperymentów przeprowadzonych metodą prób i błędów a rezultaty nie mają znaczenia, bo każdy wynik to dobra informacja.

Spróbuj intuicji. Jeśli utknąłeś I nie masz wystarczających informacji, nie zamartwiaj się i po prostu wybierz. Jak dokonujesz wyboru? Mógłbyś rzucić monetą, albo pokierować się wewnętrzną reakcją. Co mówi ci intuicja? Zacznij jej słuchać- często nieświadome decyzje są oparte na czynnikach, których nie możemy świadomie zanalizować. Część naszych podświadomych procesów myślowych pojawia się jako szybka decyzja. Intuicja może się mylić, ale to nic – uczymy się w oparciu o wyniki bez względu na wszystko. Po prostu naucz się słuchać swojej intuicji i podążaj za nią.

Pozbądź się zmartwień. Jeśli nauczysz sie powyższych zasad, łatwo zrozumiesz, że nie musisz sie niczym martwić. Nie musisz być idealny, a niezwykle rzadko decyzja to koniec świata (przynajmniej, brak decyzji nie doprowadził jeszcze do końca świata). Oczywiście historia jest zaśmiecona ciałami tych, którzy podjęli złe decyzje, ale jest wiele milionów więcej wyborów, których dokonaliśmy bez złych konsekwencji. Nie umrzesz- po prostu się nauczysz, więc nie martw się, wybieraj.

Ćwicz i płyń. Praktyka sprawi, że będziesz coraz lepszy - gdy nauczysz się nie dążyć do perfekcji, odpuścisz sobie zamartwianie się, a decyzje będziesz postrzegać jako eksperymenty. Nauczysz się robić to lepiej z większą dozą intuicji. Wkrotce będziesz płynąć z łatwością przy podejmowaniu codziennych decyzji. Na początku, rób to świadomie pamiętając wszystkie powyższe zasady. Z czasem będzie coraz łatwiej.

Podejmujemy decyzje w ciągu każdego dnia i to nie musi być wcale trudne. Kreujemy pewne wybory w naszym umyśle, ponieważ uważamy, ze są one niezwykle ważne, ale tak naprawdę rzadko kiedy są naprawdę bardzo istotne. To nie jest kryzys kubański – nie decydujemy o losach narodu. Postrzegaj wybór jako okazję do nauki, a będziesz szczęśliwy z powodu każdej łatwej decyzji, która pojawia się na twojej drodze.

środa, 21 września 2011

Dlaczego "Zwyczaje Zen"?

Uwielbiam prostą filozofię buddyzmu zen, odnajduję spokój w praktyce zazen, i bardzo mi odpowiada minimalistyczna estetyka.

Swój blog nazwałem jednak tak, a nie inaczej, ze względu na to, że ta nazwa najlepiej streszcza jego filozofię.

Ten blog poświęcony jest upraszczaniu i ulepszaniu życia, byciu uważnym. Jestem jednak przekonany, że jakiekolwiek zmiany w życiu, a w szczególności zmiany, których warto dokonać, najskuteczniej wprowadza się poprzez wypracowywanie dobrych nawyków. Powiedzmy, że chciałbym pobiec w maratonie. W takim razie muszę nabrać zwyczaju biegania 4 – 5 razy w tygodniu. Musi mi wejść w nawyk pozytywne myślenie. Pomocne może być również wczesne wstawanie, zdrowe odżywianie i niepalenie – zadbałem o wszystkie te rzeczy.

Takich nawyków nie można nabrać w jedną noc. Nie można powiedzieć sobie: "Hej, ty, trzeba by wstawać wcześnie, zaczynając od jutra!". To znaczy można tak do siebie powiedzieć, aczkolwiek, jeśli ktoś się spodziewa, że tak się od razu stanie, to ma wyraźne skłonności do urojeń.

O nie, takie nawyki tworzy się poprzez codzienną praktykę. W mojej opinii nowy zwyczaj należy przećwiczyć, z pełną uwagą, codziennie przez miesiąc. Mi nie wystarcza tydzień – to za krótko, by zwyczaj przeszedł w nawyk. Kiedy jednak poświęcam na przyzwyczajenie się do czegoś miesiąc lub dłużej, udaje się. Nie znaczy to zresztą, że udaje mi się każdego dnia – ważne jest to, że próbuję, a z każdej porażki wyciągam konstruktywne wnioski na przyszłość.

Zen w tytule tego blogu to prosty sposób na przypomnienie sobie o tym, by być obecnym, prowadzić proste życie, pozostawać skupionym i spokojnym oraz pomału zdążać obraną ścieżką, nabierając dobrych nawyków i osiągając wyznaczone cele. To wszystko. Nie jestem mnichem zen ani praktykującym zen, chociaż próbuję ćwiczyć zazen, kiedy tylko mogę. Nigdy nie studiowałem zen pod okiem nauczyciela, choć przeczytałem na ten temat kilka znakomitych książek.

wtorek, 20 września 2011

Ćwiczenia dla nieuleczalnie zapracowanych

Cały dzień spacerowałem po Nowym Jorku z moją córką i nie znalazłem czasu, pomiędzy muzeami i wspaniałymi restauracjami, na mój codzienny trening.

Mimo to, na fitness nie musisz poświęcać codziennie godzin Twojego czasu.

Sporzadziłem listę kilku szybkich, ulubionych przeze mnie ćwiczeń. To nie ma być kompletna biblia fitnessu, ale coś do czego możesz zagladnąć, kiedy jesteś zbyt zabiegany i nie masz czasu na dłuższy trening albo wizytę na siłowni. Jeśli ciężko pracujesz i stresujesz się wszystkim, co musisz zrobic dla rodziny, nie przejmuj się. Mam cię na muszce!

Jeśli któreś z tych ćwiczeń jest zbyt łatwe, zrelaksuj się przez 30-60 sekund i przejdź do następnego. Jeśli kolejne również wyda Ci się łatwe, dołóż jakiś ciężar.

Ćwiczenia dla nieuleczalnie zapracowanych

  1. Przysiady. Należą do moich ulubionych. Oprzyj się, następnie przykucnij, tak jakbyś siedział na sedesie, dopóki Twoje kości udowe nie będą w pozycji równoległej do podłogi. Wstań i napnij Swoje pośladki, powtórz ćwiczenie aż się zmęczysz. Odpocznij przez 20-30 sekund, wykonaj ponownie sekwencję ćwiczeń, następnie kolejną. Jeśli to zbyt łatwe to...
  2. Przysiady z wyskokiem. Wykonaj przysiad, ale tym razem wyskocz jak najwyżej potrafisz z pozycji przysiadu. Ląduj miękko na podstawy pięt i przejdź od razu do wyjściowej pozycji. Wykonaj ich tyle ile będziesz w stanie, staraj się powtórzyć ćwiczenie 20, 30 razy, w od 3 do 5 sekwencjach.
  3. 300 ruchów do przodu. Jeśli masz miejsce, możesz wykonywać ruchy spacerowe lub po prostu przebierać nogami, pozostając w tym samym miejscu. Staraj się jak najmniej odpoczywać. Jeśli to zbyt łatwe, wykonaj 400 metrów ruchów do przodu. Jeśli to zbyt łatwe...
  4. Ruchy do przodu z podskokiem. Wykonaj ruch do przodu ale podskocz i przemień nogi w powietrzu, lądujac miękko na podstawy stóp. Przejdź od razu do ruchu do przodu. Powtórz ćwiczenie 200 razy, tak szybko jak tylko potrafisz. Jeśli nie jesteś w dobrej formie, zacznij od 50 lub 100 powtórzeń.
  5. Pompki. Jeśli jesteś w przyzwoitej formie, sprawdź się i zobacz jak szybko zrobisz 100 pompek. Ostatnim razem zajęło mi to nie więcej niż pięć minut. Ty możesz być szybszy. Jeśli pompki są zbyt trudne, wykonaj je na kolanach. Również możesz wykonywać sekwencje od 10 do 20 i powtarzać je w ciągu dnia, jeśli znajdziesz czas.
  6. Schody. Używaj schodów przy każdej okazji. Jeśli to zbyt łatwe, pokonuj co 2, 3 schody za każdym wejściem. Wejdź i zejdź i wykonaj kilka sekwencji, jeśli jesteś w stanie.
  7. Pompka, wstanie, wyskok. Wykonaj przysiad, połóz ręce na podłodze, wypchnij stopy do tyłu tak, żebyś był w pozycji do pompki, wykonaj pompkę, podskocz na piętach, tak aby móc powrócić do pozycji przysiadu, podskocz jak najwyżej. Powtórz ćwiczenie. Sprawdź, czy zdołasz wykonać je 20 lub 30 razy, albo przynajmniej 10, jeśli nie jesteś w dobrej formie. Wykonaj od 3 do 5 sekwencji.
  8. Podciągniecia. Zamontuj w Swoim domu drążek lub znajdź na zewnątrz gałąź dzrzewa, którą mógłbyś dosięgnąć. Wykonaj ich tyle, ile będziesz w stanie, zrób od 3 do 5 sekwencji, albo podciągnij tyle razy, ile jesteś w stanie za każdym razem kiedy mijasz drążek. Jeśli nie jesteś w stanie wykonać ćwiczenia, spróbuj podciągnięć z wyskoku, albo wykonaj uproszczoną wersję: użyj krzesła, tak żebyś znalazł się w najwyższej pozycji podciągnięcia (podbródek ma znajdować się nad drążkiem), następnie zniż się do pozycji końcowej, najwolniej jak tylko potrafisz (ramiona całkowicie wyciągnięte) i powtórz ćwiczenie wedle twoich możliwości.
  9. Hinduskie przysiady i hinduskie pompki. Źeby znaleźć na nie odpowiednią metodę musisz wejść na Youtube, ale ćwiczenia te są świetne. Również kocham pompki nurkowca, Spidermena i alpinistów. Po raz kolejny, powtórz ćwiczenie tyle razy, ile będziesz w stanie, od 3 do 5 sekwencji.
  10. Skoki. Upatrz sobie na ścianie punkt, który jest o około 30 cm wyższy od tego, który mógłbyś dosięgnąć, następnie podskocz i dotknij punktu tyle razy, na ile jest to możliwe. Powtórz od 3 do 5 sekwencji.
  11. Podskoki. Biegnij podskakując (podskakuj jak najdalej potrafisz). Na przemian skacz i rób przysiady z wyskokiem.
  12. Pompki ze stójką. Ustaw się plecami do ściany, ułóż ręce na ziemi w odległośi około 15 cm od ściany, następnie wejdź nogami na ścianę. Spróbuj zrobić pompkę, tak żeby Twoja głowa prawie dotykała podłoża i poraz kolejny wyciagnij przed Siebie ramiona. Sprawdź, ile powtórzeń możesz wykonać. Powtarzaj w sekwncjach od 3 do 5. Jeśli nie jesteś w stanie wykonać pełnego ćwiczenia, możesz wykonać uproszczona wersję - zegnij trochę ramiona. Z każdym treningiem będziesz coraz silniejszy.
  13. Jeśli dysponujesz sprzętem, do innych dobrych ćwiczeń możesz zaliczyć rwania ciężarkami, wymachy hantlami, rzuty woreczkami z piasku i sprzątanie po nich oraz strażackie dźwigania Twojego małżonka.
  14. Serie. Jeśli powyższe ćwiczenia wydają Ci się proste, spróbuj połączyć kilka ćwiczeń w tylu kombinacjach, ile zdołasz wymyśleć: wykonaj, na przykład, 15 przysiadów, 10 pompek,5 podciągnięć. To jedna seria. Zobacz, ile serii możesz wykonacć w ciągu 5 lub 10 minut. Jest masa sposobów na łączenie powyższych ćwiczeń.

wtorek, 13 września 2011

3 wyraźne powody, dla których należy zmienić zawód

Nota edytorska: jest to gościnny wpis Jennifer Gresham, Everyday Bright.

Siedziałam z niepokojem w sali szpitalnej, bawiąc się paskami, które nie przylegały do szlafroka, czekając by pielęgniarki wwiozły mnie na salę operacyjną. Mój mąż uścisnął mi rękę, zapewniając, że wszystko będzie dobrze.

Do tamtego momentu rzeczywiście wyglądało na to, że miałam wszystko.

Spędziłam szesnaście lat w wojsku i mówiono mi, że miałam przed sobą świetlaną przyszłość. Nie byłam na drodze do szybkiego awansu, ale mój szef cenił moje pomysły i był utalentowanym mentorem.

W kółko sobie powtarzałam, jaka byłam szczęśliwa, ale nadal odczuwałam pewną euforię, gdy brałam wolne.

Co gorsze, nie mogłam się pozbyć uczucia, że szansa na życie, jakie zawsze chciałam prowadzić, znikała z każdym mijającym rokiem.

Potrzebna była tragiczna strata, drugie poronienie w przeciągu dwunastu miesięcy, żebym uświadomiła sobie, co mnie dręczyło.

Życie jest zbyt krótkie, żeby marnować je na coś, czego się nie kocha.

Jasne, każdy z nas już to gdzieś słyszał. Ale kiedy obudziłam się w pooperacyjnej sali, z bólem brzucha i zdruzgotana po utracie drugiego dziecka, postanowiłam znaleźć pracę, która przywróci mnie do życia.

Zrezygnowałam z prawie miliona dolarów stałego wynagrodzenia i świadczeń emerytalnych.

Co za szalony pomysł! Dam sobie głowę uciąć, że więcej niż jedna osoba tak pomyślała.

Kto chce, żeby mu płacono za bycie nieszczęśliwym?

Wtedy zdarzyła się dziwna rzecz: jedna osoba po drugiej przyznawała się do tego, że jest również niezadowolona ze swojej pracy. Nie dotyczyło to zwykłych malkontentów, ale inteligentnych, tryskających energią, awansujących ludzi - tych, którzy, wydawać się mogło, też mieli wszystko zaplanowane.

Kiedy moi przyjaciele i koledzy z pracy prosili mnie o radę, trudno było powiedzieć, czy potrzebowali nowej kariery, nowej pracy, czy też długich wakacji na plaży.

W końcu wpadłam na trzy scenariusze i pomyślałam, że tylko nowy zawód może coś zmienić.

1. Brak "ognia w żołądku"

Kiedy oznajmiłam mojemu tacie, że chciałam zostać naukowcem, spotkałam się z eksperymentem z jego strony: zostawiał w całym domu egzemplarze takich magazynów jak Discovery i Scientific American.

W przeciągu dwóch tygodni, nie sięgnęłam po ani jeden z nich. Ani razu.

Oto czego nauczyłam się z perspektywy czasu: jeśli nie jesteś wystarczająco zainteresowany danym tematem, aby dogłębnie go badać, czytać o nim, eskperymentować, bawić się nim i szukać innych osób, z którymi możesz o nim porozmawiać - to prawdopodobnie nie jest kariera dla Ciebie. Jest całkiem możliwe, że jeszcze nie odkryłeś pracy, która Cię ekscytuje - przecież jest jeszcze multum rzeczy, których nie doświadczyłeś.

Gdy cierpisz na "ogień w żołądku", jak nazwał to mój tata, wyrażasz chęć doskonalenia swoich umiejętności, inwestując swój czas i wysiłek, nawet jeśli czujesz się sfrustrowany lub przygnębiony tym, ile jeszcze musisz się nauczyć. To coś, co pozwala Ci przebrnąć przez książkę Setha Godina - The Dip.

To coś, co sprawia, że budzisz się w środku nocy z pomysłami i wtedy, z zapuchniętymi oczami, czujesz się podekscytowany, żeby rano wstać.

Odniosłam sukces jako naukowiec, ale jak eksperyment mojego taty wykazał, nie miałam tego "ognia w żołądku". Uwierz mi, warto go znaleźć.

2. Niewłaściwy sukces

Myślimy, ze wiemy czym jest sukces, ponieważ społeczeństwo w kółko nam bębni o znaczeniu pieniądza, władzy i sławie. Jeśli chcemy wskazać na kogoś, kto odniósł sukces, prawie zawsze odwołujemy się do jego pensji lub do jego znajomości, żeby zaimponować.

Nie ma nic złego w żadnym z tych rezultatów, ale jest całkiem możliwe, że nie oznaczają one tego samego, o czym ty myślisz. Jeśli kiedykolwiek poczułeś pustkę po tym, jak zdobyłeś jakąś dużą nagrodę, wiesz, o co mi chodzi.

Zdefiniuj swój sukces, następnie odważ się dążyć do zawodu, który pozwoli Ci go osiągnąć. Może to oznaczać ratowanie słoni w Afryce lub pomoc raczkującej firmie w zatrudnieniu pierwszych pracowników.

Jeśli prowadzisz życie według definicji sukcesu innej osoby, zawsze będziesz czuł się trochę jak oszust, bez względu na to, jak daleko zajdziesz.

3. Uwięziony pod maską

Nawet tacy super-bohaterowie jak Superman i Spiderman zmęczyli się prowadzeniem podwójnego życia.

Najczęściej słyszę, że ludzie chcą w pracy być sobą. Kultura wojskowa, na przykład, wymagała, by ugruntować swój autorytet i zademonstrować miejsce w hierarchii. Ale ja w głębi duszy mam egalitarystyczne poglądy - nie znosiłam nierównego traktowania ludzi w oparciu tylko o stopień.

Jeśli jesteś znużony zatajaniem swoich własnych opinii, jeśli jesteś zmęczony pracowaniem bez końca na rezultaty, które w rzeczywistości Cię nie interesują, nadszedł czas by zdjąć maskę i się ujawnić.

Nie pozwól, by tragedia była Twoim nauczycielem

Niektórzy zwlekają ze zmianą do momentu, w którym są o krok od śmierci i to doświadczenie sygnalizuje im, że nie mogą sobie pozwolić na luksus czekania na odpowiedni moment. Inni się nie zmienią, chyba że zostaną zwolnieni, przyznając, że w zasadzie nigdy nie lubili swojej pracy.

Ostatnio mój przyjaciel prowadził warsztaty dla dyrektorów finansowych. Zapytał ich, by ujawnili jedną rzecz, z której byli dumni. Zauważył, że: "Żaden z nich nie wspomniał o rozmiarze swojego biura lub marce samochodu".

Nie musisz zmieniać swojej pracy zawodowej jutro, ale powinieneś zacząć poświęcać trochę czasu na to, by dojść do tego, co tak naprawdę się dzisiaj dla Ciebie liczy.

Nie zawsze jest łatwo. Musisz pokonać strach i głosy, które chcą Cię pogrążyć w braku indywidualizmu.

Spędziłam sześć lat zastanawiając się, "co by było, gdyby?".

Pozwolić na to, by strach podejmował za Ciebie decyzje, zamiast przyznać się do tego, czego tak na prawdę chcesz, to kiepski żywot.

Teraz mogę powiedzieć bez zastrzeżeń: rozpal ten "ogień w żołądku". Bądź z siebie dumny. Wybierz odwagę nad komfortem.

A kiedy ludzie nazywają Cię szaleńcem, bo gonisz za marzeniami o pracy dającej satysfakcję, przypomnij im słowa R. D. Lainga: "Szaleństwo niekoniecznie jest całkowitym niepowodzeniem. Może być także punktem zwrotnym".

piątek, 12 sierpnia 2011

5 kroków do nowego nawyku

"Twoja wartość dla świata jest zazwyczaj określona przez to co pozostaje, gdy twoje złe nawyki są odejęte od dobrych." ~Benjamin Franklin

Nota edytorska: jest to gościnny wpis Tess Marshall, The Bold Life.

Miałam 27 lat kiedy zdecydowałam się rzucić palenie , moje dwiej najstarsze córki miały 7 i 5 lat, a bliźniaki 3.

Nie chciałam być złym przykładem, ukrywałam swoje palenie. Paliłam kiedy spały, lub gdy przebywały z opiekunką.

W miarę jak pogłębiał się mój nałóg, zaczęłam palić w łazience przy otwartym oknie. Pewnego dnia moja 5cio letnia córeczka zapukała do drzwi łazienki i powiedziała: „Mamusiu, czuję, że coś tam jest.”

Zaczęłam panikować, spuściłam papierosa w toalecie, zebrałam całe opanowanie i nonszalancko wyszłam z łazienki. Wieczorem nadal świrując wyjaśniłam mężowi co się stało.

A on spokojnie powiedział: “Tess, ja widzę to tak – masz dwa wybory: albo rzucisz, albo wyjdziesz z szafy.

Zdecydowałam sie rzucić.

Zdecydowałam też, że zamiast palenia zacznę biegać.

Zaczęłam biegać okrążenia na wewnętrznej bieżni na pobliskim kolegium. 8 okrężeń to jedna mila. Najpierw nie mogłam przebiec kółka nie tracąc oddechu, więc maszerowałam.

Kiedy mogłam przebiec milę bez zatrzymywania się lub maszerowania zdecydowałam, że dodam jedną milę co miesiąc do mojego treningu. Chciałam przyłączyć się do sąsiadki w biegach 10K. Zaledwie pól roku później przy wiwatach mojej rodziny przekroczyłam linie mety.

Niedługo potem Hubs I dziewczynki równiez zaczęły biegać. Nie minęło wiele czasu, a ścigaliśmy się razem w weekendy.

Dziś, 30 lat później, dwie z moich dziewczynek pracuja dla przedsiębiorstwa lekkoatletycznego, jedna biega w maratonach, a kolejna bierze udział w triatlonach.

Wraz z moim nowym nawykiem zmieniłam naszą całą rodzinę.

Każdy z nas ma siłę by poprawić jakość naszego życia, jeden nawyk. A bieganie to nie jedyny sposób, w który dokonałam zmian.

Klucz do nawyku

Kilka miesięcy temu zostałam testerem Kursu Nawyk stworzonego przez Leo Babutę, Katie Tallo i Barrie Davenport.

Zdecydowałam, że codzienna medytacja będzie moim nowym nawykiem.

Zobowiązałam sie, że przeczytam materiały kursowe, przesłucham materiał audio, będę uczestniczyć w seminariach internetowych, jak również spędzać czas na forum przez cztery tygodnie.

W pierwszym tygodniu stworzyłam plan i określiłam moje oczekiwania. W ciągu kolejnych 3 tygodni na codziennej medytacji spędziłam tylko 5 minut.

Teraz mogę powiedzieć “Medytuję” tak jak mówię “Biegam”.

Kiedy kształtujesz nowy zwyczaj, kusi cię żeby wskoczyć w to I robić za dużo. Odkryłam, że praktyka nowego nawyku jest ważniejsza niż sam zwyczaj. Im więcej ćwiczysz, tym łatwiejsze staje się to, co robisz.

Kiedy kurs się skończył, wydłużyłam moją poranną medytację do 10 minut. Mój cel to dodawać 5 minut co miesiąc, aż kontemplacja będzie trwać 20 minut każdego dnia.

Kiedy już osiągnę swój cel, poprzez wdrożenie takiego samego procesu zamierzam dodać popołudniową medytację to mojej codziennej praktyki.

Umiejętność wykształcenia nowego nawyku dała mi wiarę we własne siły i okazała się sposobem na zmianę życia.

Oto kroki, jakie możesz podjąć, by wykształcić nowy zwyczaj:

  1. Stwórz plan. Zapomnij o niepowodzeniach z przeszłości, zacznij na nowo z konkretnym planem.

    Mój plan opierał się na skrócie: WSM, wstań, siusiaj, medytuj. Każdego ranka wstawałam, korzystałam z toalety i natychmiast rozpoczynałam medytację.

    Postarałam się również o pozytywne reakcje odnośnie mojego postępu, zdawałam relacje grupie nadzorującej odpowiedzialność, a także nagradzałam sama siebie.

  2. Wybierz dźwignię. Dźwignia to wydarzenie, które uruchamia niejako twój zwyczaj. Moim poprzednim nawykiem było picie kawy po wizycie w toalecie. Siusianie było dźwignią, a picie kawy nawykiem. Teraz wstaję, siusiam i natychmiast idę do mojego krzesła przeznaczonego do medytacji.

    Aby wzmocnić zwyczaj kiedy szłam skorzystać z toalety świadomie myślałam o mojej dźwigni I medytacji, taka by stworzyć między nimi związek.

  3. Zbieraj pozytywne reakcje. Łatwo jest się poddać bez odpowiedzialności i wsparcia. Potrzebujesz pochwały za twoje wysiłki i zachęty, kiedy jest ciężko. Moim źródłem pozytywnych opinii zwrotnych było forum Kurs Centrum i Zwyczaj. Codziennie tez przypominałam sobie o korzyściach zdrowotnych, które mogę zyskac dzięki nawykowi codziennej kontemplacji.

  4. Melduj o swoim nawyku grupom społecznościowym. Ogłoś swój nowy zwyczaj na Twitterze, Facebooku lub blogu. Poproś przyjaciół i rodzinę o wsparcie. Powiedz im, że chcesz być odpowiedzialny. W tym celu również korzystałam z forum Centrum Nawyku. Jeśli opuścisz dzień, czujesz się zniechęcony lub utknąłeś, powiedz o tym, aby twoi przyjaciele mogli podnieść cię na duchu i zachęcać.

  5. Nagradzaj się. Moją nagrodą jest ekspres do kawy. Używam go by codziennie się nagradzać, ale tylko po medytacji. Trzymanie się mojego nowego nawyku komplementacji stało się łatwiejsze, gdy każdego ranka nie mogłam się doczekać filiżanki espresso.

Zmiana nawyku to umiejętność. Wielu ludziom nie udaje się kiedy decydują się wykształcić nowy nawyk z powodu złego planowania lub próby, by robić zbyt wiele na raz.

Moje nowe nawyki stały się dla mnie prostsze. Czuję się coraz swobodniej z medytacją i jeśli wycofam się w przyszłości będę sobie przypominać o mojej nowej umiejętności i zacznę na nowo. To takie proste.

Byłam tak pełna energii przez mój sukces, że kiedy Kurs Nawyk został zaproponowany wszystkim, zapisałam się znów.

Obecnie każdej nocy wyrabiam w sobie nawyk kreatywnego spędzania czasu i znów moje życie nabiera nowej energii i wydaje się być jak nowe.

Henry David Thoreau napisał: “Masy ludzi żyją w cichej desperacji.” Nigdy nie chciałam być częścią tej grupy. A Ty?

sobota, 6 sierpnia 2011

Rób jedną rzecz dobrze

Często ludzie pytają mnie, jak zacząć wykonywać pracę, którą się kocha - jak możesz zarabiać, robiąc rzeczy, które są Twoją pasją.

Nie twierdzę, że znam wszystkie odpowiedzi, ale dla mnie odpowiedź jest dosyć prosta:

Rób jedną rzecz naprawdę dobrze.

Ludzie oczekują bardziej wyczerpującej odpowiedzi, ale z mojego doświadczenia wynika jedno - jeśli nauczysz się robić tę jedną rzecz, reszta przyjdzie sama.

Piszę o prostocie. To wszystko co robię. Przez ostatnie 4 i pół roku pisania Zen Habits osiągnąłem sukces dzięki skupieniu się tylko na jednym, a ograniczając wszystko to, co stoi na przeszkodzie. Usunąłem komentarze, nie korzystam często z mediów społecznych (a jeśli tak to dla zabawy), nie piszę dużo emaili, nie wysyłam reklam, nie udzielam porad. Piszę o prostocie.

Robiąc tę jedną wybraną rzecz wielokrotnie, stałem się coraz lepszy w tej dziedzinie. W każdym razie dobry na tyle, aby ludzie chcieli czytać moje dzieła, a wraz ze wzrostem publiczności dla mojej pracy, pojawiły się również sposobności, aby zarabiać na życie w nienaprzykrzający się sposób. Metody jakimi zarabiam pieniądze - drukuję książki, e-booki, prowadzę kursy on-line - są mniej ważne niż to, jak zgromadziłem publikę.

Rób jedną rzecz dobrze.

To naprawdę takie proste. Ogranicz swoje działania i powtarzaj je wielokrotnie. Ucz się, wzrastaj, ulepszaj, czytaj, obserwuj, ćwicz jeszcze więcej. Kiedy jesteś naprawdę dobry w tej jednej rzeczy, ludzie będą chcieli Ci za to płacić lub nauczyć się jak to robisz.

Aby stać się dobrym w tej jednej rzeczy potrzeba wiele skupienia i ćwiczeń, ale odkryłem, że jeśli naprawdę to kochasz, tak naprawdę to nie jest praca. To zabawa. A ja nigdy nie narzekam, bawiąc się czymś, co kocham.

poniedziałek, 18 lipca 2011

Rusz swój zadek - 16 sposobów na motywację podczas spadku formy

Nawet Ci najbardziej zmotywowani z nas - Ty, ja, Tony Robbins - mogą czasem czuć brak motywacji. W rzeczywistości, niejednokrotnie wpadamy w tak poważny dołek, że nawet pozytywne zmiany wydają się zbyt trudne.
Jednak nie jest to beznadziejna sytuacja: drobnymi kroczkami, tymi, którymi porusza się małe dziecko, możesz rozpocząć drogę ku pozytywnym zmianom.
Ten post został zainspirowany przez mojego czytelnika Roy'a C. Carlsona, który zapytał:
"Zastanawia mnie czy mógłbyś napisać o tym, dlaczego to może być tak trudne, by zmienić kierunek i zacząć przejmować kontrolę nad życiem. Muszę przyznać, że sam jestem w dołku i rada, jak z niego wyjść byłaby wybawieniem."
Roy to tylko jeden przykład człowieka podczas spadku formy. Przypominam, sam się tak czasem czuję, i rzeczywiście czasem znalezienie motywacji przychodzi bardzo trudno - i użyję tego, jako przykładu jak wyjść z dołka.
Kiedy coś wytrąca mnie z rutyny ćwiczeń, choroba lub wypadek albo rozproszenie pochodzące z mojego życia, ponowny start jest bardzo trudny. Nie chce mi się czasem o tym myśleć. Jednak zawsze udawało mi się wychodzić z dołków, i chciałbym przedstawić kilka sposobów, które pomogły i których się nauczyłem:
  1. Jeden cel. Zawsze kiedy znajdowałem się w tarapatach, okazywało się to spowodowane tym, że w moim życiu działo się zbyt dużo. A to nad nadszarpywało moją energię i motywację. To prawdopodobnie jeden z najczęściej popełnianych błędów - chęć zrobienia zbyt wiele. Nie możliwe jest zachowanie energii i skupienia (dwie najważniejsze rzeczy w zdobywaniu celu) jeśli starasz się wykonać zdobyć dwa cele za jednym razem. To niemożliwe - próbowałem tego wiele razy. Najlepszym rozwiązaniem jest wybranie jednego celu na teraz i całkowite skupienie na jego wykonaniu. Wiem, wiem, to trudne. Jednak piszę z doświadczenia. Inne cele można zawsze osiągnąć po osiągnięciu tego najważniejszego.
  2. Znalezienie inspiracji. Inspiracja według mnie, pochodzi od innych, którzy osiągnęli cel, który sam chcę osiągnąć lub tych, którzy do niego dążą. Czytam blogi innych, książki, magazyny. Wpisuję w Google mój cel i czytam historie zwieńczone sukcesami. Zen Habits to tylko jedno ze źródeł inspiracji nie tylko dla mnie, ale także dla wielu innych ludzi, którzy osiągnęli niesamowite rzeczy.
  3. Znajdź w sobie zapał. To wydaje się jasne, ale wielu z nas o tym nie myśli. Jeśli chcesz wyjść z dołka, znajdź w sobie zapał by osiągnąć cel. Jak można tego dokonać bez wystarczającej motywacji? Cóż, początkiem jest inspiracja od innych (zobacz wyżej), ale musisz mieć zapał i od niego zacząć. W moim przypadku, poprzez rozmowę z moją żoną, i innymi i czytanie o tym możliwie jak najwięcej, i wyobrażanie sobie wymarzonego sukcesu (wizualizację korzyści), zapaliłem się do tego. Po tym jak zacząłem, pozostało mi tylko utrzymywanie tej energii i motywowanie do dalszego działania.
  4. Zwiększaj oczekiwanie. To może brzmieć jak coś trudnego i wielu z Was pominie tę radę. Ale to naprawdę działa. Pomogło mi w rzuceniu palenia po licznych, nieudanych próbach. Jeśli znajdziesz inspirację i chcesz osiągnąć cel, nie zaczynaj od razu. Wielu z nas podekscytowałoby się i chciałoby zacząć dzisiaj. To błąd. Wybierz termin w przyszłości - tydzień lub dwa, lub nawet miesiąc - i ustanów go Dniem Rozpoczęcia. Zaznacz go na kalendarzu. Podekscytuj się tą datą. Zrób z niej najważniejszy dzień Twojego życia. W międzyczasie, zacznij rozpisywać plan stosując się do kroków poniżej. Poprzez oddalanie początku, budujesz oczekiwanie, zwiększasz skupienie i energię by zdobyć cel.
  5. Opublikuj swój cel. Wydrukuj swój cel napisany wielkimi literami. Spraw, by składał się z kilku słów, tak jak mantra (Ćwicz piętnaście minut dziennie) i przyklej go na ścianie lub lodówce. W domu albo pracy. Na pulpicie komputera. Te widoczne przypomnienia o Twoim celu pomogą Ci się skupić i utrzymywać zapał na stałym poziomie. Wizualizacja Twojego celu (jak na przykład fotografia seksownego modela z naprężonym bicepsem) może być równie pomocna.
  6. Przysięgnij publicznie. Nikt z nas nie lubi wypaść źle w oczach innych. Zrobimy wszystko, by wykonać coś, do czego zobowiązaliśmy się publicznie. Na przykład, kiedy chciałem przebiec swój pierwszy maraton, zacząłem o tym pisać w mojej kolumnie w lokalnej gazecie. Cała społeczność wyspy Guam z populacją ok. stu siedemdziesięciu tysięcy mieszkańców wiedziała o moim celu. Nie mogłem się wycofać, i pomimo, że moja motywacja przychodziła i odchodziła, trzymałem się branego celu i wykonywałem go. Nie musisz zobowiązywać się do osiągnięcia celu w Twojej lokalnej gazecie, ale możesz to zrobić przed przyjaciółmi, rodziną i współpracownikami, albo na swoim blogu jeśli go masz. Bądź w tym wytrwały - nie zobowiązuj się raz, ale przysięgnij robić postęp powiedzmy każdego tygodnia.
  7. Myśl o celu codziennie. Jeśli myślisz o nim każdego dnia, osiągnięcie go stanie się o wiele bardziej prawdopodobne. Zgodnie z tym założeniem, wywieszenie celu na ścianie lub umieszczenie go na pulpicie (tak jak wspomniałem wcześniej) może pomóc. Ustawienie codziennych przypomnień też okaże się pomocne. Jeśli możesz się zobowiązać do wykonywania jednej małej rzeczy, która przybliży Cię do celu każdego dnia, osiągniesz go bez najmniejszych wątpliwości.
  8. Zadbaj o wsparcie. Trudno jest osiągnąć cokolwiek samemu. Kiedy zdecydowałem się na przebiegnięcie maratonu, miałem wsparcie przyjaciół i rodziny, a poza tym wsparcie stowarzyszenia biegaczy Guamu, którzy zachęcali mnie bym przebiegł pięć kilometrów i biegali ze mną na długich dystansach. Kiedy zdecydowałem się rzucić palenie, dołączyłem do internetowego forum, co bardzo mi pomogło. Oczywiście, na każdym kroku miałem wsparcie mojej żony Ewy. Nie osiągnąłbym żadnego z celów bez niej, ani każdego, kto mnie wspierał. Znajdź krąg wspierających Cię ludzi, w rzeczywistości lub internecie, albo w obydwu.
  9. Uświadom sobie przypływy i odpływy. Motywacja nie jest rzeczą stałą, która zawsze na Ciebie czeka. Przychodzi i odchodzi, odchodzi i znów przychodzi, jak fala. Jednak zrozum, że pomimo że może odejść, nie robi tego stale. Wróci. Po prostu to przetrwaj i poczekaj na jej powrót. W międzyczasie, poczytaj o swoim celu (patrz niżej), zapytaj o pomoc (patrz niżej), i rób inne rzeczy wymienione tutaj dopóki motywacja nie wróci.
  10. Trzymaj się planu. Cokolwiek robisz, nie poddawaj się. Nawet jeśli w tym tygodniu nie czujesz motywacji, nie poddawaj się. Powtarzam, wróci. Pomyśl o celu, jak o długiej podróży, a o dołku jak o małej przeszkodzie na drodze. Nie możesz się poddawać przed każdą najmniejszą przeszkodą. Prześpij się z tym, przetrwaj odpływy i serfuj na falach przypływu, a dostaniesz się tam, gdzie chcesz.
  11. Zaczynaj od małych kroków. Naprawdę małych. Jeśli masz trudności na początku, może się tak dziać, dlatego, że zbyt wysoko ustawiłeś poprzeczkę. Jeśli na przykład, chcesz ćwiczyć, możesz założyć, że musisz intensywnie trenować pięć razy w tygodniu. Nie - zamiast tego, zacznij od małych, dziecięcych kroczków. Po prostu dwie minuty ćwiczeń. Wiem, to brzmi jak zadanie dla mięczaka. Ale działa. Zobowiąż się do dwóch minut ćwiczeń każdego dnia tygodnia. Możesz chcieć więcej, ale poprzestań na dwóch. To tak proste, że nie możesz przegrać. Rób to o tej samej porze, każdego dnia. Trochę przysiadów, dwie pompki, i trochę biegu w miejscu. Kiedy zrobisz tak kilka razy przez dwie minuty tygodniowo, zwiększ czas do pięciu minut, i trzymaj się tego przez tydzień. W miesiącu zrobisz piętnaście a nawet dwadzieścia minut. Chcesz wcześnie wstawać? Nie myśl o wstawaniu o piątej rano. Zamiast tego pomyśl o wstawaniu dziesięć minut wcześniej przez tydzień. To wszystko. Kiedy już to zrobisz, wstawaj dziesięć minut wcześniej. Dziecięce kroczki.
  12. Gromadź małe sukcesy. Powtarzam, jeśli zaczniesz powoli przez tydzień, odniesiesz sukces. Nie możesz ponieść porażki robiąc coś tak śmiesznie prostego. Kto nie jest w stanie ćwiczyć przez dwie minuty? (Jeśli to Ty, wybacz). Jeśli czujesz się w pełni sił i myślisz o sobie dobrze zacznij wykonywać to zadanie i zwiększaj trudność kolejnym dziecięcym kroczkiem. Na przykład dodawaj dwie, trzy minuty do swojego planu ćwiczeniowego. Z każdym krokiem (a każdy krok powinien być przepracowywany około tygodnia) odniesiesz jeszcze więcej sukcesów. Niech każdy krok będzie naprawdę bardzo mały a nie przegrasz. Po kilku miesiącach Twoje malutkie kroczki zsumują się dając duży postęp.
  13. Czytaj o tym codziennie. Kiedy tracę motywację, po prostu czytam książkę albo bloga o moim celu. To działa na mnie inspirująco i dodaje nowych sił. Z jakiegoś powodu czytanie pomaga zmotywować się i skupić na czymkolwiek, co czytasz. Czytaj więc o swoim celu codziennie, jeśli możesz, zwłaszcza jeśli potrzeba Ci motywacji.
  14. Proś o pomoc, jeśli motywacja odpływa. Masz problem? Proś o pomoc. Napisz do mnie maila. Dołącz do internetowego forum. Znajdź partnera. Zadzwoń do mamy. Nie ważne do kogo, po prostu powiedz komuś o swoich problemach. Pytaj o radę. Poproś o pomoc w przezwyciężeniu dołka. To działa.
  15. Myśl o korzyściach, nie trudnościach. Jednym z powszechnych problemów jest to, że myślimy o tym, jak bardzo coś jest trudne. Ćwiczenie brzmi trudno! Samo myślenie o tym sprawia, że czujesz się zmęczony. Jednak zamiast myśleć o tym, jak bardzo coś jest trudne, pomyśl, co zyskasz. Na przykład, zamiast myśleć o tym jak wyczerpujące może być ćwiczenie, skup się na tym, jak dobrze będziesz się czuć kiedy skończysz, i jak zdrowy i szczupły będziesz przez dłuższy czas. Korzyści pomogą Ci nabrać energii.
  16. Zwalcz negatywne myśli; zastąp je pozytywnymi. Zgodnie z tym zdaniem, bardzo ważne jest monitorowanie Twoich myśli. Rozpoznaj negatywne dialogi wewnętrzne, które naprawdę przysparzają Ci niepowodzeń. Przez kilka dni bądź świadomy negatywnych myśli. Potem, po kilku dniach, staraj się miażdżyć je jak robaki, a potem zastąpić je analogiczną pozytywną myślą. Zniszcz "To za trudne!" i zastąp je "Mogę to zrobić! Jeśli ta oferma Leo może, ja też mogę!" Brzmi to dziwnie, ale działa. Naprawdę.

poniedziałek, 4 lipca 2011

Składowe życia z umiarem

"Cokolwiek składa się na obecną chwilę, zaakaceptuj to, jakbyś sam to wybrał." ~Eckhart Tolle (via The Mindfulist)

Dzisiaj zamierzam zasugerować małą zmianę w nastawieniu, która być może zmieni Twoje życie.

Nie będę Cię trzymać w napięciu. Oto ona: nie myśl o tym, co się dzieje ani dobrze, ani źle. Przestań osądzać i spodziewać się czegoś.

To malutka zmiana - musisz tylko powiedzieć: "To nie było dobre czy złe, po prostu się wydarzyło tak, a nie inaczej." Drobnostka, ale wymaga praktyki, i niespodziewanie, może dać po tyłku.

Dlaczego? Ponieważ dzięki tej małej zmianie, nie będziesz dłużej powiewać tam i z powrotem w zależności od tego, czy przydarzy Ci się coś dobrego, czy złego i czy ludzie (i ich zachowania) są dobre lub złe. Nauczysz się akceptować rzeczy takimi, jakimi są i poruszać się świadomie po tej płaszczyźnie.

Nie będziesz więcej czekać aż wydarzy się coś dobrego (lub złego), lecz będziesz przyjmować rzeczy takie, jakimi się zdarzają i zadowolisz się czymkolwiek. To oznacza brak rozczarowań i niezadowolenia.

"Kiedy ludzie uznają pewne rzeczy za piękne, inne stają się brzydkimi. Kiedy ludzie uznają pewne rzeczy za dobre, inne stają się złymi." ~Lao tzu

Małe ćwiczenie

Pomyśl o czymś dobrym, co przydarzyło Ci się w niedalekiej przeszłości i jak to wpłynęło na Twoje nastawienie. Teraz przypomnij sobie jakieś złe wydarzenie i jego wpływ na Twój sposób myślenia.

Teraz wyobraź sobie, że żadne z tych zdarzeń nie było ani dobre, ani złe. Po prostu stało się, zaistaniało.

Jak to zmienia Twoje uczucia w stosunku do tych wydarzeń? Jak to zmienia Twoją radość, Twój nastrój? Jak to zmienia Twoją reakcję na dane wydarzenie?

Kiedy przestaniesz uznawać rzeczy za dobre lub złe, nie spalasz się w wyniku emocji przy wydawaniu opinii i mozesz żyć lżej, swobodniej.

Nic nie jest ani dobre, ani złe

Hamlet powiedział: "Nie ma niczego dobrego, ani złego, ale myślenie o tym takim je czyni."

Miał rację. Bez ludzkiego umysłu rzeczy po prostu się dzieją i nie są ani dobre, ani złe. Tylko kiedy włączymy nasz filtr sędziego, stają się one dobre albo złe, piękne lub brzydkie.

Chwast jest jedynie chwastem, kiedy nam się nie podoba. Dzieci są niegrzeczne wyłącznie wtedy, kiedy nie lubimy ich zachowań. Życie jest do bani, jeśli oceniasz je źle.

Ale co z prawdziwymi tragediami jak plaga, tsunami, czy Holokaust? Czy na pewno są złe? Z pewnością przez pryzmat sędziego, w którym zostaliśmy wychowani, są okropne. Ale powtarzam, pozbądź się wydawania osądów i wtedy... po prostu stało się. Śmierć i okrucieństwo prawdopodobne zawsze będą nas smucić, ale istnieją od zawsze i zawsze będą, beż względu na to, czy je lubimy, czy ich nienawidzimy.

Autor Victor Frankl, ocalały z Holokaustu, napisał o pewnej bogatej kobiecie, która przeżyła Holokaust i była wdzięczna za doświadczenie i wszystkie cierpienia, ponieważ otworzyły jej oczy. Zmieniły ją. Nie twierdzę, że Holokaust był dobry, ale może jesteśmy w stanie powiedzieć, że się zdarzył. Służy jako lekcja - powinniśmy o niej pamiętać w czasach politycznie obarczonych nienawiścią, kiedy przez złość obwiniamy imigrantów i mniejszośći.

Wydarzyły się też inne tragedie, które niekoniecznie są złe. Są to bez zwątpienia miażdżące straty, ale w życiu zawsze są jakieś straty, a ludzie zawsze umierają. To jak je oceniamy, warunkuje nasze zachowanie i to, czy jesteśmy zdolni trzeźwo nim operować.

Wielkie nadzieje

Druga część tej zmiany jest tak samo mała i tak samo istotna: porzucenie nadziei. Nie obniżenie oczekiwań, ale ich eliminacja.

Pomyśl: kiedy mamy oczekiwania, a rzeczy nie idą według naszego planu (co zdarza się dosyć często, jeżeli nie jesteśmy dobrymi prognostykami), doświadczamy rozczarownia i zawodu. To nasze nadzieje zmuszają nas do kwalifikowania czegoś jako dobre lub złe.

Kiedy oczekujesz czegoś od przyjaciela, współpracownika, członka rodziny, współmałżonka, a oni nie sprostają tym oczekiwaniom, jesteś z ich powodu przygnębiony albo rozgoryczony. To powoduje złość. Ale jeśli nie masz żadnych oczekiwań, wtedy ich zachowanie nie byłoby ani dobre, ani złe. To po prostu jakieś zachowanie. Pogodziłbyś się z nim bez frustracji, gniewu, smutku.

Co jeśli wyjechałbyś na wakacje do miejsca, po którym spodziewasz się naprawdę wiele, a byłoby inaczej, niż w wyobrażeniach? Byłbyś gorzko rozczarowany, mimo że to nie wina miejsca - ono jest, jakie jest. To Twoje oczekiwania są winne.

Kiedy ludzie nie spełniają Twoich oczekiwań, to nie ich wina. Oni po prostu są sobą. Twoje oczekiwania są winne.

Dlaczego

Po co ta zmiana? Dlaczego mielibyśmy nie osądzać? Dlaczego nie powinniśmy oczekiwać?

Ponieważ osąd uniemowżliwia zrozumienie i może zburzyć szczęście. Kiedy oceniamy, nie poszukujemy zrozumienia - już doszliśmy do jakiegoś wniosku. Jeśli przestaniemy osądzać, pozwolimy sobie na zrozumienie. A wtedy, dzięki zrozumieniu jesteśmy lepiej zorientowani i możemy działać mądrzej.

Ocenianie sprawia, że jesteśmy nieszczęśliwi. Tak samo oczekiwania.

Kiedy zostawimy osąd w tyle, potrafimy żyć chwilą, nie uznając zdarzeń ani za złe, ani za dobre, ale po prostu za takie, jakimi są. Potrafimy zaprzestać rujnowania własnego szczęścia rozmyślaniem i zamiast tego - żyć.

Jak?

Od czego zacząć? Od małych kroków, jak zwykle.

  1. Zacznij od bycia bardziej świadomym. Na podstawie dzisiejszego dnia zanotuj, kiedy oceniasz, kiedy czegoś oczekujesz i kiedy rzeczy nie spełniają Twoich oczekiwań. Z biegiem czasu dostrzeżesz tego więcej i będziesz bardziej świadomy takich myśli.
  2. Zatrzymaj się za każdym razem, kiedy zauważysz, że coś osądzasz, albo z czymś wiążesz nadzieje. Odetchnij. Powiedz sobie: "Żadnych oczekiwań, nic nie jest dobre ani złe." Powtarzaj to, uwalaniając się od oczekiwań i wydawania opinii.
  3. Staraj się ujrzeć rzeczy takie, jakimi są i je zrozumieć. Niech Cię zaciekawi, dlaczego coś jest właśnie takie, dlaczego ludzie zachowują się w określony sposób. Rób dochodzenie, wczuwaj się, próbuj wejść w czyjąś skórę. Zobacz obraz swojego życia takim, jakim właściwie jest. Bez filtrów osądu i oczekiwań.
  4. Następnie, bierz, co los Ci daje. Doświadcz tego, w tej chwili. Działaj adekwatnie, bez nadmiernych reakcji, ponieważ to nie jest coś, czego oczekiwałeś i chciałeś. Nie możesz kontrolować życia ani innych ludzi, ale możesz panować nad swoimi reakcjami.
  5. Zaakceptuj. Kiedy coś się dzieje, zrozum dlaczego - bez osądzania i przyjmij, że tak się dzieje. Zaakceptuj ludzi dlatego, że są właśnie tacy. Zaakceptuj siebie takim, jakim jesteś - bez oceniania. To wymaga praktyki.
  6. W końcu zrozum, że obecna chwila w swojej postaci zawiera nieskończoną liczbę możliwości. Te możliwości otwierają się, kiedy tylko zobaczysz rzeczy takimi, jakimi są - bez oceniania i nadziei.