środa, 30 listopada 2011

Jak stworzyć minimalistyczny dom

Nie mogę stwierdzić, że mój dom jest w pełni minimalistyczny, ale z pewnością nie jest zagracony, i większość ludzi, których znam nazywa go całkiem minimalistycznym domem.

Jeden z moich ostatnich gości ujrzał moją kuchnię i skomentował - „Nigdy nie widziałem czystszej kuchni, bez tylu niepotrzebnych rzeczy!” Cóż, robię co w mojej mocy by utrzymać ją w czystości, ale najważniejsze to usuwać niepotrzebne szpargały.

Na przykład, na podłodze mojej kuchni/jadalni jest tylko kilka najważniejszych rzeczy: stół jadalny (pozbawiony wszystkiego, co niepotrzebne), krzesła, stołki, wysokie krzesła i stołki dla dzieci. Na blatach stoi tylko toster, ekspres do kawy i mikrofalówka.

Czy ten typ minimalistycznego domu pozbawiony jest charakteru, zabawy i życia? Niektórzy mogą tak pomyśleć, ale czerpię dziwną satysfakcję i spełnienie rozglądając się i widząc dom bez bałaganu. To sprawia, że czuję się spokojnie, niczym nie ograniczony, po prostu miło.

Korzyści minimalistycznego domu

Mógłbym o tym przez chwilę prawić, ale pozwólcie, że wymienię tylko kilka najważniejszych plusów:

  1. Mniej stresujący. Bałagan jest formą wizualnego rozproszenia, i wszystko w zasięgu naszego wzroku choć trochę przyciąga naszą uwagę. Im mniej bałaganu, tym mniej stresu wzrokowego odczuwamy. Minimalistyczny dom jest uspokajający.
  2. Bardziej atrakcyjny. Pomyśl o zdjęciach domów, które są zagracone, i o zdjęciach domów minimalistycznych. Te, z prawie niczym w środku oprócz pięknych mebli, kilku ładnych dzieł sztuki, i z bardzo małą ilością dekoracji, przemawiają najbardziej do większości z nas. Możesz uczynić swój dom atrakcyjniejszym, jeśli postarasz się by wyglądał minimalistycznie.
  3. Łatwiejszy do posprzątania. To bardzo trudne posprzątać całą stertę rzeczy, albo zmieść czy odkurzyć stos mebli. Im więcej rzeczy posiadasz, tym częściej musisz je sprzątać. Pomyśl, jak łatwo jest posprzątać pusty pokój w porównaniu z pięćdziesięcioma przedmiotami w środku. To oczywiście skrajny przykład, tak samo nie radziłbym posiadania całkiem pustego pokoju, ale to tylko dobrze ilustruje różnicę.

Jak wygląda minimalistyczny dom

To oczywiście zależy od smaku i jak bardzo minimalistycznym chcesz zostać. Jestem minimalistą, ale bez przesady. Tu jest kilka cech charakterystycznych domu minimalistycznego:

  • Minimalistyczne umeblowanie. Minimalistyczny pokój zawierałby kilka najważniejszych mebli. Pokój dzienny, na przykład, mógłby mieć tylko kanapę, krzesło albo sofę dla dwojga, stolik na kawę, minimalistyczną szafkę (bez rzędu niekończących się półek), telewizor, kilka lamp. Mógłby mieć nawet mniej (na przykład kanapę, krzesła, stolik na kawę). Sypialnia mogłaby mieć proste łóżko (albo po prostu materac), komodę i może szafkę nocną lub półkę z książkami.
  • Czyste przestrzenie. W minimalistycznym domu, płaskie powierzchnie są czyste, może z wyjątkiem jednej, dwóch dekoracji (zobacz następny punkt). Nie ma na nich na pewno mnóstwa bibelotów, a na pewno nie stosów książek i papierów lub innych przedmiotów.
  • Delikatne dekoracje. Dom pozbawiony jakichkolwiek przedmiotów mógłby być odrobinę nudny, mimo wszystko. Zamiast stolika na kawę bez żadnego elementu dekoracyjnego, możesz na przykład postawić prosty wazonik z kilkoma kwiatami. Na czystym biurku może stać rodzinna fotografia. Zamiast kompletnie czystej ściany możesz na niej zawiesić kunsztowne dzieło sztuki (ja zawieszam dzieła mojego ojca, który jest wspaniałym artystą).
  • Jakość zamiast ilości. Zamiast gromadzenia mnóstwa rzeczy w swoim domu, minimalista wybrałby tylko kilka naprawdę potrzebnych rzeczy, które kocha i których często używa. Naprawdę ładny stolik, na przykład, jest lepszy niż pięć mebli ze sklejki.
  • Przykłady. Fotografia na samej górze postu jest dobrym przykładem domu minimalistycznego (to nie mój dom, chociaż chciałbym żeby nim był).

Jak stworzyć minimalistyczny dom

Tak naprawdę nie ma żadnych wskazówek jak go takim uczynić, oprócz zmiany sposobu myślenia i gonienia ideałów przedstawionych wyżej. Jest jednak kilka rad, których udzieliłbym każdemu, kto stara się osiągnąć minimalizm:

  1. Jeden pokój naraz. Jeśli się nie przeprowadzasz, bardzo trudno jest uprościć cały dom naraz. Skup się na jednym pokoju, i niech stanie się on Twoją oazą spokoju. Użyj go jako inspiracji do uproszczenia następnego pokoju, a potem następnego. A potem zrób to na zewnątrz!
  2. Zacznij od mebli. Największymi rzeczami w jakimkolwiek pokoju są zawsze meble, więc zawsze powinieneś zaczynać upraszczanie od spojrzenia na meble. Im mniej mebli, tym lepiej (w granicach rozsądku, oczywiście). Pomyśl, które z mebli mogą zostać usunięte bez ograniczania komfortu i wygody życia. Ogranicz się do kilku prostych mebli o jednolitych, stonowanych kolorach.
  3. Tylko najważniejsze. Patrząc na meble lub cokolwiek w Twoim pokoju, zapytaj siebie czy ten przedmiot jest naprawdę potrzebny. Jeśli możesz się bez niego obyć, wyrzuć go. Spróbuj ograniczyć wyposażenie pokoju do najważniejszych przedmiotów - zawsze możesz dodać kilka wybranych przedmiotów ponad te najważniejsze.
  4. Oczyść podłogi. Z wyjątkiem mebli, nic nie powinno stać na Twojej podłodze. Nic nie powinno jej zagracać, nic nie powinno być na niej zgromadzone, przetrzymywane. Jeśli ograniczyłeś już meble do najważniejszych, uprzątnij z niej wszystko inne - oddaj na cele charytatywne, wyrzuć, albo znajdź na nie miejsce poza Twoim wzrokiem.
  5. Uprzątnij powierzchnie. Zrób to samo z płaskimi powierzchniami. Nic na nich nie miej, oprócz jednej, dwóch prostych dekoracji (zobacz radę nr 9 poniżej). Oddaj na cele charytatywne, wyrzuć lub znajdź miejsce poza zasięgiem Twojego wzroku. To sprawi, że wszystko wyda się bardziej minimalistyczne.
  6. Uprzątnij ściany. Niektórzy ludzie wieszają prawie wszystko na ich ścianach. Minimalista tego by nie zrobił. Zostaw na ścianie tylko jedno, dwa dzieła sztuki (zobacz radę 8 poniżej).
  7. Przechowuj rzeczy poza wzrokiem. Wspomniałem o tym w radach powyżej, ale powinieneś przechowywać wszystko poza Twoim wzrokiem, w szufladach i komodach. Na półkach na książki możesz położyć książki, płyty DVD lub CD, ale nie powinno na nich być niczego więcej oprócz kilku prostych dekoracji (nie całych kolekcji rzeczy).
  8. Oczyszczaj. Jeśli oczyszczasz płaskie powierzchnie i podłogę, i przechowujesz rzeczy w komodach i szafkach, prawdopodobnie zapragniesz oczyścić je także. Możesz to zrobić później jeśli chcesz.
  9. Prosta sztuka. By zapobiec nudzie w pokoju, możesz powiesić prosty obraz, rysunek, lub fotografię, w ramie, stonowaną, o jednolitych barwach, jeśli chcesz na każdej ze ścian. Jeśli możesz pozostaw kilka ścian pustych.
  10. Proste dekoracje. Jak wspominałem powyżej, jedna lub dwie proste dekoracje mogą służyć jako akcenty w minimalistycznym pokoju. Wazon z kwiatami alb mała roślina doniczkowa to dwa najczęstsze przykłady. Jeśli reszta pokoju jest w stonowanych kolorach, Twoje akcenty mogą wykorzystać jaśniejsze kolory (takie jak czerwony albo żółty) by przykuć uwagę i dodać pokojowi energii.
  11. Proste obramowanie okien. Same okna, lub proste zasłony w jednolitych barwach, albo drewniane żaluzje są dobre. Za dużo ornamentów wokół okna to przesada.
  12. Stonowane barwy. Jak wspomniałem w radzie nr 9 powyżej, możesz mieć akcent jasnej barwy w pokoju, ale większość powinna być utrzymana w stonowanych barwach - biały to klasyczny minimalistyczny kolor, ale którykolwiek kolor, który nie męczy oka jest dobry (przychodzą mi na myśl kolory ziemi, jak błękity, brązy, jasne brązy, zielenie).
  13. Sprawdź i eliminuj. Kiedy już uprościsz pokój, na pewno możesz zrobić więcej. Daj mu kilka dni, potem spójrz na wszystko świeżym okiem. Co możesz wyeliminować? Wyrzucić spoza zasięgu wzroku? Co jest niepotrzebne? Możesz wracać do każdego z pokoi kilka razy na miesiąc, i czasem odkryjesz, że możesz uprościć więcej.
  14. Miejsce na wszystko. Wspominałem o tym w innych postach, ale w minimalistycznym domu, to ważne aby znaleźć miejsce na wszystko, i pamiętać, gdzie są te miejsca. Gdzie jest blender? Znajdź dla niego miejsce i trzymaj się go. Staraj się znajdować logiczne miejsca, przy których używasz określonej rzeczy, by usprawnić rzeczy, ale najważniejsze to znaleźć miejsce.
  15. Usiądź, zrelaksuj się i ciesz się. Kiedy uprościsz pokój, daj sobie chwilę by popatrzeć i ciesz się tym. To tak uspokajające i zadowalające. To nagroda za ciężką pracę. Och. Jak dobrze!

środa, 23 listopada 2011

Powolny start

Nota edytorska: jest to gościnny wpis Dave'a Ursillo.

Czy istnieje choć jedna oznaka tego, że lepiej żyć w zwolnionym tempie, że wśród całego tego zgiełku zapracowania, pośpiechu, by wykonać zadania i osiągnąć cele, jest jeden wyścig, którego nikt nie chce pierwszy ukończyć: wyścig życia.

Nasza kultura jest trochę przesiąknięta wyścigiem - nie wyścigiem w sensie sportu lub zwyczajnym współzawodnictwem, ale brnięciem przez wiele aspektów naszego życia, po to, by zaspokoić produktywność.

Kiedy już zrealizujemy rozwlekłą listę rzeczy do zrobienia będziemy czuć się spełnieni.

Ale "produktywność" jest złudna.

Kiedy wspominam dni spędzone na uniwersytecie, przypominają mi się studenci, którzy mieli bzika na punkcie nieustannej pracy, wyścigu, zmagań a nawet cierpienia, które wiązało sie z tym, że spedzą jak najwięcej czasu, w miarę ludzkich możliwości, w bibliotece uniwersyteckiej. Nie chodzi o to, że nie mieli zajęcia lub nie wywiązywali się ze swoich obowiązków (wręcz przeciwnie).

Zdałem sobie sprawę z tego, że to był wręcz maniakalny przymus, który po prostu spoczywał w ich rękach - jak gdyby podświadomie umacniał ich w przekonaniu, aby byli "produktywni" i realizowali ogólnie przyjętą zasadę naszej kultury, która głosiła, że: "jeśli nie pracujesz bez przerwy, zostajesz w tyle".

Czy robisz to samo?

Poza murami uniwersyteckimi, jako osoby dorosłe nadal jesteśmy w dużym stopniu opętani tym, że życie w ciągłym stanie bezlitosnej pracy jest czymś dobrym.

Ta obsesja jest dyskretną, podświadomą i subtelną częścią kultury, którą z natury rozumiemy jako członkowie naszego społeczeństwa.

Tym oto sposobem spędzamy znaczną część naszego życia niezmordowanie dążąc do wyznaczonego celu pod przykrywką "produktywności", by tylko się przekonać o tym, że nie dobiegamy do mety.

Wkrótce zapomnimy o tym, że życie samo w sobie to doświadczenie podróży - nie wyścig do końca.

Biorąc pod uwagę, że potrzeba wielu czynników, by przedłużyć długość naszych egzystencjii i zwiększyć ich jakość, czy nie byłoby logiczniej dzień w dzień zwolnić i uciec od bezsensownego mentalnego "wyścigu"?

Zacznij zwalniać

Czuję się taką samą ofiarą mentalnego "wyścigu" jak każdy z nas. Ale odkryłem, że spokój i jakość moich dni są w dużym stopniu podyktowane przez to jak zaczynam swoje dni każdego ranka.

Kiedy sie budzę, część mnie czuje się maniakalnie zobowiązana do tego, żeby "wbić się" w wir pracy i listę rzeczy do zrobienia. Pisząc i publikując niedawno swoją pierwszą ksiażkę, ostatnimi rankami mój mentalny "wyścig" przybierał formy niepokoju fizycznego, skrócenia oddechu i napięcia.

Jednakże, każdego poranka dążę do tego, by stłumić te uczucia przez powolny start.

  • Idę pobiegać albo spędzam czas na łonie natury.
  • Ćwiczę przez godzinę powolną yogę.
  • Ćwiczę świadome oddychanie wykonując tai chi lub quigong.
  • Czytam rozdział lub dwa z dobrej książki.

W powolnym starcie nie chodzi o to, co robisz, ale o to, by zacząć każdy dzień w harmonii z własnym sobą, w cierpliwości i zadowoleniu.

Nie zrozum mnie źle: powolny start może być bolesną kwestią podczas porannych chwil.

Narzucony przez nas wymóg nieustannej pracy, zmagań i wyścigu są jak druzgocący nałóg - i wszystko, czego chcemy, by stłumić te podświadome zmory w naszych umysłach, które mówią nam, że powolność, spokój i zwyczajny [byt] są złe.

Jednakże, każdego poranka kiedy postanawiam "zacząć powolnie", coś niezwykłego się wydarza.

Jestem spokojny, zrelaksowany i zrównoważony w ciągu dnia. Każda chwila wydaje się prezentem, a nie tylko "okazją" do tego, by osiągać cele lub wykonywać zadania - jakby piasek w klepsydrze, który musi być skonsumowany przez "wyścig".

Kiedy zaczynam powoli, jestem w naturalny sposób bardziej produktywny i czuję się spełniony pod koniec dnia.

Jak zaczynać powoli?

Oto co możesz zrobić, żeby rozpocząć Twoje dni w powolny sposób:

  • Sporządź listę 5 czynności, hobby lub przyzwyczajeń.
  • Wybierz te czynności, które są pozytywne, konstruktywne i/albo dobre dla zdrowia.
  • Wykonaj jedną w każdy dzień przyszłego tygodnia.
  • Wstań z łóżka lub kładź się spać wcześniej by się upewnić, że masz mnóstwo czasu i energi, by doswiadczyć każdą chwilę.
  • Pamiętaj o cierpliwości, spokoju i ciszy kiedy "zaczynasz powoli" każdego poaranka.

Powolny start nadaje każdemu dniu, zgodnie z naturalną wewnętrzną równowagą, znaczący spokój, który leży u podstaw naszej ludzkiej natury i zaprzecza maniakalnemu uzależnieniu od wyścigu.

Życie samo w sobie to nie wyścig. Nie wygrywa ten, kto go pierwszy ukończy. Wszyscy dążymy do tego, by żyć jak najdłużej.

Kiedy spróbujemy "zaczynać powoli" każdego ranka, będziemy pamiętać o tym, by poświęcić się podróży, którą jest samo życie - a nie wyścigowi, żeby dotrzec do końca.

czwartek, 17 listopada 2011

Jak pozbyć się bałaganu

Do najważniejszych rzeczy, które przynoszą mi spokój, zaliczam porządek i prostotę wystroju w moim domu. Czuję spokój i radość, kiedy budzę się rano i wchodzę do pokoju dziennego, który jest wysprzątany i urządzony w minimalistycznym stylu, tak że po kątach nie leżą niepotrzebne rupiecie.

I na odwrót, kiedy wchodzę do pokoju zawalonego zabawkami, książkami i innymi zbędnymi przedmiotami, chaos w otoczeniu wzbudza niespokojne myśli.

Jestem zwolennikiem prostoty i porządku już od iluś tam lat (8 albo 9) i nie brak mi wprawy, jednak zauważyłem, że w tym przedsięwzięciu istotna jest regularność.

Poniżej przedstawiam moje najlepsze wskazówki dla każdego, kto chce się pozbyć bałaganu:

  • Wyznacz sobie na sprzątanie krótkie przedziały czasowe. Przeznacz 15 minut dziennie na odgracenie jednej półki, a kiedy ją uprzątniesz lub kiedy upłynie wyznaczony kwadrans, świętuj zwycięstwo. Następnego dnia przeznacz 15 minut na uprzątnięcie kolejnej półki. Wysprzątanie całego pokoju na raz może wydać się przytłaczającym zadaniem, co rodzi pokusę odwlekania go w nieskończoność. Jeżeli dopada cię taka pokusa, po prostu zabierz się za to krok po kroku.
  • Zarezerwuj sobie kilka godzin na sprzątanie. Ta rada może się wydawać sprzeczna z poprzednią... i rzeczywiście jest sprzeczna. To po prostu inna strategia; według mnie, będzie najlepiej, jeśli wybierzesz metodę skuteczną w Twojej sytuacji. W moim przypadku czasami sprawdza się poświęcenie części albo nawet całego sobotniego poranka na wysprzątanie jednego wybranego pomieszczenia. Robię to za jednym zamachem i kiedy skończę, czuję się świetnie.
  • Wyjmij wszystko na raz z półki czy szuflady. Niezależnie od tego, którą z powyższych strategii obierzesz, powinieneś skupić się na jednej szufladzie lub półce i wyjąć z niej całą zawartość. Następnie umyj tę szufladę lub półkę. Potem posortuj wyjęte przedmioty (zob. kolejna wskazówka) i odłóż z powrotem tylko te rzeczy, które chcesz zachować. Na koniec zabierz się za kolejną półkę lub szufladę.
  • Posortuj stos sprzątanych rzeczy, jedną po drugiej, decydując o ich losie bez zbędnego zwlekania. Miej pod ręką worek na śmieci i pudło na rzeczy do oddania. Po wyjęciu wszystkiego z szuflady lub półki, posortuj wyjęte rzeczy, jedna za drugą. Weź jedną rzecz i podejmij decyzję: do śmieci, do oddania, czy zachować. Nie odkładaj jej z powrotem! To samo zrób z każdą wyjętą rzeczą, a szybko uporasz się z zadaniem. Nie należy spędzać zbyt wiele czasu na sortowaniu ani odkładać wziętych rzeczy z powrotem do sterty wysypanej z półki lub szuflady, bo wtedy sprzątanie zajmie całe wieki. Odkładaj na bok wyłącznie te rzeczy, które chcesz zachować, i na końcu starannie je ułóż.
  • Bądź bezwzględny. Być może chomikujesz różne nieużyteczne rzeczy, lecz spójrzmy prawdzie w oczy: większość z nich nigdy ci się nie przyda. Jeśli nie używałeś czegoś przez ostatni rok, pozbądź się tego. To proste. Jeśli użyłeś jakiejś rzeczy raz albo dwa razy w ubiegłym roku, ale wiesz, że nie przyda Ci się ona w nadchodzącym roku, pozbądź się jej. Jeśli wiesz, że nikomu się już nie przyda, to ją wyrzuć, a jeśli przypuszczasz, że komuś do czegoś się jeszcze nada, oddaj ją tej osobie.
  • Papiery? Bądź bezwzględny, chyba że chodzi o ważne dokumenty. Magazyny, katalogi, przesyłki reklamowe, rachunki starsze niż jeden rok, notatki dla samego siebie, liściki od innych osób, stare materiały z pracy... wyrzuć je! Jedynym wyjątkiem niech będą dokumenty księgowe, które należy przechowywać przez określoną liczbę lat, i inne ważne dokumenty, takie jak gwarancje, świadectwa urodzenia, ślubu czy śmierci, umowy ubezpieczeniowe, testamenty itp. Każdy wie, o co chodzi. Całą resztę – wyrzuć!
  • Jeśli jest wiele takich przedmiotów, co do których nie jesteś pewien, czy się przydadzą, przygotuj pudło „może się jeszcze przyda”. Jeśli nie jesteś w stanie wyrzucić czegoś, czego być może będziesz jeszcze kiedyś potrzebował, włóż tę rzecz do opisanego pudła, zamknij je, odpowiednio oznakuj, i odłóż tam, gdzie magazynujesz rzeczy (garaż, strych, pomieszczenie gospodarcze) i gdzie nie będzie zawadzać. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że nigdy go już nie otworzysz. Jeżeli przez pół roku albo dłużej nie zajdzie potrzeba otworzenia pudła, wyciągnij je i wyrzuć lub oddaj komuś zgromadzone w nim rzeczy.
  • Utwórz system zapobiegania powstawaniu bałaganu. Nie bez powodu gromadzisz wszędzie stosy papieru oraz sterty zabawek, książek i ubrań. Dzieje się tak, ponieważ nie masz systemu układania ich na bieżąco w miejscach dla nich przeznaczonych, i pozbywania się rzeczy, których nie potrzebujesz. To temat na osobny wpis, ale należy się nad nim zastanowić przy okazji sprzątania. Idealny stan jest nieosiągalny, jednak inteligentne planowanie, w połączeniu z refleksją nad przyczynami zagracenia domu, pomoże zapobiec dalszemu powstawaniu bałaganu.
  • Świętuj swój sukces! To ogólna zasada, którą warto kierować się w życiu: zawsze uczcij swoje osiągnięcia, choćby i najdrobniejsze. Nawet, jeśli uprzątniesz tylko jedną szufladę, to wspaniale. Nie odmawiaj sobie nagrody. Otwórz tę szufladę (lub szafkę, lub inne miejsce) i podziwiaj porządek, który w niej zapanował. Weź głęboki wdech i uświadom sobie, że zrobiłeś coś dobrego. Ciesz się spokojem.

czwartek, 3 listopada 2011

Dzień z życia minimalisty

Nota edytorska: jest to gościnny wpis Joshua Millburn (The Minimalists).

Nie mam codziennej rutyny. Już jej nie potrzebuję.

Posiadam jednak przyzwyczajenia, na których skupiam się każdego dnia.

Nie interpretuj mnie źle, miałem kiedyś codzieną rutynę zanim rzuciłem swoją szesciocyfrową pracę, żeby oddać się swoim pasjom i nadać swojemu życiu większy sens. Nie trawiłem tamtej rutyny. Codziennie czułem się jak w filmie "Dzień świstaka": pobudka przy buczącym alarmie, prysznic, golenie, wkładanie garnituru i krawatu, godzina lub więcej w otępiającym korku, poddawanie się codzinnej męce e-maili i telefonów, natychmiastowych wiadomości i spotkań, powrót samochodem do domu w jeszcze bardzej otępiajacym korku, jakiś posiłek z półki w zamrażarce, poszukiwanie ucieczki na szklanym ekranie w salonie, szczotkowanie zębów, nastawianie budzika, pięć lub sześć godzin snu, to samo od nowa następnego dnia.

Tak wyglądało moje życie przez większość dni. Codziennie ta sama śpiewka: mycie, płukanie, powtórka.

I wtedy, w zeszłym roku, stwierdziłem, że to już nie było dla mnie. Dotarło do mnie, że pracowanie od 60 do 80 godzin tygodniowo na to, aby zarobić pieniądze na kolejny zbytek nie wypełniało pustki, którą czułem w środku tylko przynosiło ze sobą więcej długu, niepokoju, strachu, samotności, poczucia winy, stresu, paranoi i depresji.

W ten właśnie sposób postanowiłem powiedzieć nie rutynie. Albo raczej zamieniłem swoją rutynę na lepsze przyzwyczajenia.

To nie stało się nagle. W przeciągu kilku lat zredukowałem swój dobytek, nabrałem formy, spłaciłem długi, pozbyłem się telewizora, zlikwidowałem internet w domu, opuściłem korporacyjną Amerykę, zacząłem oddawać się swoim pasjom, przestałem kupować dziadostwo i zacząłem nadawać swojemu życiu sens, życiu opierającym się na rozwoju i ofiarowywaniu. Podczas tego osobistego rozwoju nabyłem nowych nawyków, które kocham; nawyków, których z niecierpliwością oczekuję każdego dnia, przyzwyczajeń, które sprawiają, że jestem szczęśliwy: ćwiczenia, pisanie, czytanie, nawiązywanie nowych znajomości z ludźmi i zacieśnienie obecnych przyjaźni.

Również pracuję nad rozwojem nawyku dawania. Wierzę, że dawanie stanowi nieodłączną część naszej egzystencji - nie czujemy się w pełni spełnieni dopóki nie wesprzemy innych w jakimś sensownym celu. Przeznaczanie czasu na pomoc społeczną, lokalne bary mleczne i inne społeczne organizacje było punktem wyjścia na mojej drodze do rozwinięcia tego nawyku. Również sprawia mi przyjemność oddziaływanie na czytelników na naszej stronie internetowej i inspirowanie ich do zmiany stylu życia, tak jak Leo i Zen Habits zainspirowali mnie do zmiany mojego.

Wielu czytelników pyta mnie o to jak teraz wygląda mój typowy dzień podczas gdy nie jestem już dłużej podporządkowany niepotrzebnej rutynie. Moja odpowiedź jest zawsze taka sama: każdy dzień jest jak czysta strona, chociaż są przyzwyczajenia, którym się codziennie podporządkowuję.

Zademonstruję Wam jako przykład ostatni czwartek; oto w jaki sposób cieszyłem się dniem:

Obudziłem się o 4:50 nad ranem bez pomocy budzika, podekscytowany i wypoczęty. Ostatnimi dniami budzę się wtedy, kiedy moje ciało podpowiada mi, że jestem wypoczęty. Ale nie ma rutyny.

Zjadłem banana, wypiłem filiżankę kawy, później pisałem od 5 do 11 rano. Przeważnie piszę fikcje, wolę pisać rankami kiedy jest cisza i jestem bliżej krainy marzeń. W moim pokoju, w którym piszę, jest tylko biurko, krzesło, laptop i moje zapiski - jedyne rzeczy, których potrzebuję. Nie ma telefonu, internetu, zegaru - nie ma niczego co by zakłócało spokój. Tylko ja i moje przyzwyczajenie, któremu się z przyjemnością oddaję. Każdego dnia piszę dopóki nie opuści mnie ochota. Ale nie ma rutyny.

Po poranku spędzonym na pisaniu (z przerwami tylko na pompki, wykonywanymi mniej więcej co godzinę), udałem się do pobliskiego parku i na przemian robiłem pompki i podciągnięcia w słońcu. ćwiczenie jest dla mnie ważne i sprawia mi ono codzienną radość. Ale nie ma rutyny.

Wziąłem prysznic, ubrałem się (jeansy i koszulka), udałem się do lokalnej budki z burrito i zjadłem skromny, wegetariański lunch. Jem wtedy,kiedy moje ciało podpowiada mi, że jestem głodny, bez względu na pore (nie posiadam zegarka). W niektóre dni jadam lunch w południe; w inne dni mogę jeść o 10 albo 15. Ale nie ma rutyny.

Po moim posiłku odwiedziłem mój ulubiony bar kawowy, zamówiłem ziołową herbatę, połączyłem się z internetem, żeby sprawdźić pocztę i swoje wypociny w sieci i spotkałem się ze stałymi klientami baru (również z kilkoma nieznajomymi). W mojej skrzynce emailowej bylo 37 wiadomości, co nie zrobiło na mnie wrażenia, bo sprawdzam emaile dwa lub trzy razy w tygodniu. Czasami częściej, czasami rzadziej. Ale rutyny nie ma.

Po dwóch lub trzech godzinach spedzonych na internecie, poszedlem do parku, usiadlem na lawce i czytalem powiesc podczas gdy slonce swiecilo na niebie. Niektóre dni zachecaja mnie do pozerania rozdzialu za rozdzialem, godzina po godzinie; w inne dni czytam tylko przez pól godziny. Ale nie ma rutyny.

Po kilku przeczytanych rozdziałach, idę na siłownię z moim najlepszym kolegą (i moim przyjacielem od pisania w sieci),Ryanem Nicodemusem,i czerpię satysfakcję z ćwiczeń siłowych i tych z monitorowaniem pracy serca. Zazwyczaj bywamy na siłowni cztery lub pięć razy dziennie w tygodniu. Za każdym razem przychodzimy o innej porze. Ale nie ma rutyny.

W ciągu dnia chcę mieć pewność, że dostarczyłem organizmowi odpowiednią ilość wody. Oprócz kawy i ziołowej herbaty piję tylko wodę. Zero alkoholu. Zero słodnkich napojów. Zero sody (lub napojów gazowanych, dla tych ze Środkowego ZachOdu). Każdego dnia staram się wypijać odpowiednik mojej masy ciała w uncjach wody, co nie jest łatwe - czasami więc wypijam połowę. Ale to jest w porządku, nie ma rutyny.

Posiadam samochód, ale nie użyłem go w czwartek. Nie czułem takiej potrzeby. Był piękny dzień, więc wybrałem sie na spacer (mimo, że Dayton w Ohio nie należy do najlepiej przystosowanego miejsca dla spacerowiczów na ziemi). W niektóre dni muszę jechać tam, dokąd chcę; w inne poruszam się na nogach. Ale nie ma rutyny.

Później tamtego wieczoru zjadłem przyjemną kolację i porozmawiałem z przyjacielem. Następnie udaliśmy się na lokalny koncert. Zdarza się, że W inne dni ogladnę film w teatrze indyjskim albo odwiedzę kolegę w jego domu lub spedzę czas w galerii sztuki albo przeznaczę kilka godzin mojego czasu na prace spoleczne; te wszystkie przyzwyczajenia sprawiają mi radość.

Po koncercie samotnie udałem się na kilku kilometrowy spacer aby pozbierać swoje myśli. Był piękny dzień, który nadszedł po pięknej nocy - granatowe niebo oświetlone przez ubywający księżyc w kształcie sierpa, miliony żarzących się diamentów i szansa na nowy dzień o pólnocy.

Dobra wiadomość to taka, że moje życie nie rózni się od Twojego, minus rutyna. Zgadza się, że szczegóły są inne, okoliczności są inne, ale my wszyscy mamy do dyspozycji 24 godziny na dobe. My wszyscy mamy tylko jedno życie i to życie przemija z każdym dniem. Jedyna zasadnicza różnica tkwi w decyzjach i działaniach, które podejmujemy.