czwartek, 3 listopada 2011

Dzień z życia minimalisty

Nota edytorska: jest to gościnny wpis Joshua Millburn (The Minimalists).

Nie mam codziennej rutyny. Już jej nie potrzebuję.

Posiadam jednak przyzwyczajenia, na których skupiam się każdego dnia.

Nie interpretuj mnie źle, miałem kiedyś codzieną rutynę zanim rzuciłem swoją szesciocyfrową pracę, żeby oddać się swoim pasjom i nadać swojemu życiu większy sens. Nie trawiłem tamtej rutyny. Codziennie czułem się jak w filmie "Dzień świstaka": pobudka przy buczącym alarmie, prysznic, golenie, wkładanie garnituru i krawatu, godzina lub więcej w otępiającym korku, poddawanie się codzinnej męce e-maili i telefonów, natychmiastowych wiadomości i spotkań, powrót samochodem do domu w jeszcze bardzej otępiajacym korku, jakiś posiłek z półki w zamrażarce, poszukiwanie ucieczki na szklanym ekranie w salonie, szczotkowanie zębów, nastawianie budzika, pięć lub sześć godzin snu, to samo od nowa następnego dnia.

Tak wyglądało moje życie przez większość dni. Codziennie ta sama śpiewka: mycie, płukanie, powtórka.

I wtedy, w zeszłym roku, stwierdziłem, że to już nie było dla mnie. Dotarło do mnie, że pracowanie od 60 do 80 godzin tygodniowo na to, aby zarobić pieniądze na kolejny zbytek nie wypełniało pustki, którą czułem w środku tylko przynosiło ze sobą więcej długu, niepokoju, strachu, samotności, poczucia winy, stresu, paranoi i depresji.

W ten właśnie sposób postanowiłem powiedzieć nie rutynie. Albo raczej zamieniłem swoją rutynę na lepsze przyzwyczajenia.

To nie stało się nagle. W przeciągu kilku lat zredukowałem swój dobytek, nabrałem formy, spłaciłem długi, pozbyłem się telewizora, zlikwidowałem internet w domu, opuściłem korporacyjną Amerykę, zacząłem oddawać się swoim pasjom, przestałem kupować dziadostwo i zacząłem nadawać swojemu życiu sens, życiu opierającym się na rozwoju i ofiarowywaniu. Podczas tego osobistego rozwoju nabyłem nowych nawyków, które kocham; nawyków, których z niecierpliwością oczekuję każdego dnia, przyzwyczajeń, które sprawiają, że jestem szczęśliwy: ćwiczenia, pisanie, czytanie, nawiązywanie nowych znajomości z ludźmi i zacieśnienie obecnych przyjaźni.

Również pracuję nad rozwojem nawyku dawania. Wierzę, że dawanie stanowi nieodłączną część naszej egzystencji - nie czujemy się w pełni spełnieni dopóki nie wesprzemy innych w jakimś sensownym celu. Przeznaczanie czasu na pomoc społeczną, lokalne bary mleczne i inne społeczne organizacje było punktem wyjścia na mojej drodze do rozwinięcia tego nawyku. Również sprawia mi przyjemność oddziaływanie na czytelników na naszej stronie internetowej i inspirowanie ich do zmiany stylu życia, tak jak Leo i Zen Habits zainspirowali mnie do zmiany mojego.

Wielu czytelników pyta mnie o to jak teraz wygląda mój typowy dzień podczas gdy nie jestem już dłużej podporządkowany niepotrzebnej rutynie. Moja odpowiedź jest zawsze taka sama: każdy dzień jest jak czysta strona, chociaż są przyzwyczajenia, którym się codziennie podporządkowuję.

Zademonstruję Wam jako przykład ostatni czwartek; oto w jaki sposób cieszyłem się dniem:

Obudziłem się o 4:50 nad ranem bez pomocy budzika, podekscytowany i wypoczęty. Ostatnimi dniami budzę się wtedy, kiedy moje ciało podpowiada mi, że jestem wypoczęty. Ale nie ma rutyny.

Zjadłem banana, wypiłem filiżankę kawy, później pisałem od 5 do 11 rano. Przeważnie piszę fikcje, wolę pisać rankami kiedy jest cisza i jestem bliżej krainy marzeń. W moim pokoju, w którym piszę, jest tylko biurko, krzesło, laptop i moje zapiski - jedyne rzeczy, których potrzebuję. Nie ma telefonu, internetu, zegaru - nie ma niczego co by zakłócało spokój. Tylko ja i moje przyzwyczajenie, któremu się z przyjemnością oddaję. Każdego dnia piszę dopóki nie opuści mnie ochota. Ale nie ma rutyny.

Po poranku spędzonym na pisaniu (z przerwami tylko na pompki, wykonywanymi mniej więcej co godzinę), udałem się do pobliskiego parku i na przemian robiłem pompki i podciągnięcia w słońcu. ćwiczenie jest dla mnie ważne i sprawia mi ono codzienną radość. Ale nie ma rutyny.

Wziąłem prysznic, ubrałem się (jeansy i koszulka), udałem się do lokalnej budki z burrito i zjadłem skromny, wegetariański lunch. Jem wtedy,kiedy moje ciało podpowiada mi, że jestem głodny, bez względu na pore (nie posiadam zegarka). W niektóre dni jadam lunch w południe; w inne dni mogę jeść o 10 albo 15. Ale nie ma rutyny.

Po moim posiłku odwiedziłem mój ulubiony bar kawowy, zamówiłem ziołową herbatę, połączyłem się z internetem, żeby sprawdźić pocztę i swoje wypociny w sieci i spotkałem się ze stałymi klientami baru (również z kilkoma nieznajomymi). W mojej skrzynce emailowej bylo 37 wiadomości, co nie zrobiło na mnie wrażenia, bo sprawdzam emaile dwa lub trzy razy w tygodniu. Czasami częściej, czasami rzadziej. Ale rutyny nie ma.

Po dwóch lub trzech godzinach spedzonych na internecie, poszedlem do parku, usiadlem na lawce i czytalem powiesc podczas gdy slonce swiecilo na niebie. Niektóre dni zachecaja mnie do pozerania rozdzialu za rozdzialem, godzina po godzinie; w inne dni czytam tylko przez pól godziny. Ale nie ma rutyny.

Po kilku przeczytanych rozdziałach, idę na siłownię z moim najlepszym kolegą (i moim przyjacielem od pisania w sieci),Ryanem Nicodemusem,i czerpię satysfakcję z ćwiczeń siłowych i tych z monitorowaniem pracy serca. Zazwyczaj bywamy na siłowni cztery lub pięć razy dziennie w tygodniu. Za każdym razem przychodzimy o innej porze. Ale nie ma rutyny.

W ciągu dnia chcę mieć pewność, że dostarczyłem organizmowi odpowiednią ilość wody. Oprócz kawy i ziołowej herbaty piję tylko wodę. Zero alkoholu. Zero słodnkich napojów. Zero sody (lub napojów gazowanych, dla tych ze Środkowego ZachOdu). Każdego dnia staram się wypijać odpowiednik mojej masy ciała w uncjach wody, co nie jest łatwe - czasami więc wypijam połowę. Ale to jest w porządku, nie ma rutyny.

Posiadam samochód, ale nie użyłem go w czwartek. Nie czułem takiej potrzeby. Był piękny dzień, więc wybrałem sie na spacer (mimo, że Dayton w Ohio nie należy do najlepiej przystosowanego miejsca dla spacerowiczów na ziemi). W niektóre dni muszę jechać tam, dokąd chcę; w inne poruszam się na nogach. Ale nie ma rutyny.

Później tamtego wieczoru zjadłem przyjemną kolację i porozmawiałem z przyjacielem. Następnie udaliśmy się na lokalny koncert. Zdarza się, że W inne dni ogladnę film w teatrze indyjskim albo odwiedzę kolegę w jego domu lub spedzę czas w galerii sztuki albo przeznaczę kilka godzin mojego czasu na prace spoleczne; te wszystkie przyzwyczajenia sprawiają mi radość.

Po koncercie samotnie udałem się na kilku kilometrowy spacer aby pozbierać swoje myśli. Był piękny dzień, który nadszedł po pięknej nocy - granatowe niebo oświetlone przez ubywający księżyc w kształcie sierpa, miliony żarzących się diamentów i szansa na nowy dzień o pólnocy.

Dobra wiadomość to taka, że moje życie nie rózni się od Twojego, minus rutyna. Zgadza się, że szczegóły są inne, okoliczności są inne, ale my wszyscy mamy do dyspozycji 24 godziny na dobe. My wszyscy mamy tylko jedno życie i to życie przemija z każdym dniem. Jedyna zasadnicza różnica tkwi w decyzjach i działaniach, które podejmujemy.

4 komentarze:

AvantaR pisze...

Jednej, dość istotnej rzeczy nie widzę w tym "planie" dnia, a mianowicie pracy. Nie wiem jak on, ale ja muszę zarobić żeby móc pójść na burrito, kawę czy też siłownię, a czynszu nie wspomnę.

Fajny tekst, ale w moim odczuciu mocno wyidealizowany.

Anonimowy pisze...

Jest przecież o porannym pisaniu - domniemam, że to właśnie praca i z tego Joshua żyje ;)

Anonimowy pisze...

46 yrs old VP Product Management Leeland Hucks, hailing from Swan Lake enjoys watching movies like "Christmas Toy, The" and Board games. Took a trip to Historic City of Ayutthaya and drives a Chevrolet Corvette L88 Convertible. mozesz dowiedziec sie wiecej

Anonimowy pisze...

sad w rzeszowie

Prześlij komentarz